Wieczór rozpoczął się od niezwykle krótkiego występu duńskiej formacji Iotunn. Sala nie była jeszcze do końca wypełniona, jednak publiczność przyjęła ich niezwykle ciepło. Duńczyczy wykonali jedynie trzy utwory: „Mistland” oraz „Kinship Elegiac” z ich drugiego studyjnego albumu „Kinship”, który ukazał się na rynku w 2024 roku, a także „The Tower of Cosmic Nihility” z ich pierwszego studyjnego krążka „Access All Worlds”, który na rynku ukazał się 3 lata wcześniej. Piosenki Iotunn są dość długie, więc mimo że set składał się tylko z trzech numerów, zespół grał ponad pół godziny. Ich mieszanka epickiego i melancholijnego melodic death metalu przypadła do gustu słuchaczom, a wokale Jóna Aldará robiły ogromne wrażenie – zwłaszcza w majestatycznym „Mistland” i nieco bardziej progresywnym „Kinship Elegiac”. Występ Iotunn był bardzo obiecującym początkiem wieczoru, a publiczność, której podczas ich koncertu znacznie przybyło, zdecydowanie domagała się dłuższego setu.
Po chwili przerwy na zmianę sprzętu przyszedł czas na niemiecką formację Equilibrium, a wraz z nią również zmianę klimatu. Mistyczne brzmienia, jakie jeszcze przed chwilę płynęły ze sceny podczas występu Iotunn ustępują miejsca bardziej energetycznym dźwiękom Equilibrium. Na przestrzeni lat w szeregach formacji doszło do wielu zmian personalnych. Jedynym członkiem z pierwotnego składu zespołu jest założyciel formacji – René Berthiaume. Equilibrium zmienili też swoje brzmienie, odchodząc od folkmetalowych korzeni w stronę bardziej syntetycznego, epickiego metalu, a także porzucili teksty w języku niemieckim na rzecz tych po angielsku. Wokalista Fabian Getto z pewnością wniósł świeżą energię do nowego brzmienia zespołu, a ich utwory nadal porywają publiczność. Znaczna część setu składała się z nowszego materiału, a utwory takie jak „Renegades – A Lost Generation” i „Cerulean Skies” brzmiały monumentalnie. Fani folkmetalowego okresu również nie mogli narzekać, gdyż formacja otworzyła swój set doskonale wszystkim znanym kawałkiem „Born To Be Epic”, a także nie pominęła „Blut Im Auge”, które tradycyjnie porwały słuchaczy do zabawy. Kto choć raz widział Equilibrium na żywo, wie, że ich występy wręcz kipią energią – nie inaczej było również we Wrocławiu. Koncert zakończył się premierowym, niepublikowanym jeszcze utworem „Nexus” z nadchodzącego albumu „Equinox”, który zwieńczył występ grupy.
Soen – progresywny metal w najczystszej postaci
W roli głównego supportu wystąpił szwedzki zespół Soen, który jest jedną z najgłośniejszych szwedzkich kapel ostatnich lat. Koncert rozpoczął się od nagrania z recytacją wiersza Dylana Thomasa „Do Not Go Gentle Into That Good Night”, a następnie przyszedł czas na prawdziwą metalową ucztę i progresywny metal w najczystszej postaci. Zespół, który przez wielu określany jest nawet mianem super grupy, wykonał osiem potężnych hymnów, które całkowicie zahipnotyzowały publiczność, która spijała niemalże każde słowo z ust wokalisty Joela Ekelöfa. Formacja wyraźnie czerpała przyjemność z występu, zwłaszcza kiedy Ekelöf dojrzał wśród publiczności biało-czerwoną flagę z napisem „Team Soen”. Trzeba przyznać, że Joel jest nie tylko znakomitym frontmanem, który przez cały koncert utrzymywał kontakt z publicznością, ale również znakomitym wokalistą. Jego głos robił ogromne wrażenie i brzmiał niezwykle czysto i potężnie. Zespół umiejętnie balansował między surową intensywnością a subtelną melancholią, a gitarzyści Lars Åhlund i Cody Lee Ford standardowo czarowali swoimi gitarowymi solówkami, natomiast założyciel formacji i perkusista Martin Lopez po raz kolejny udowodnił, że nie bez powodu zasłużył na miano jednego z najbardziej cenionych bębniarzy na metalowej scenie. Znaczna część setu pochodziła z najnowszego albumu zespołu zatytułowanego „Memorial”. Nie mogło oczywiście zabraknąć uwielbianych przez publiczność „Unbreakable” i „Violence” – który zakończył koncert. Ogromne wrażenie na żywo robiły także „Martyrs”, które wybrzmiało niezwykle potężnie, a także nastrojowe „Lotus”. Koncert Soen był niezwykłym muzycznym wydarzeniem pełnym dźwiękowych pejzaży.
Dark Tranquillity – pionierzy gatunku od ponad trzydziestu lat rządzą na metalowej scenie
Główną gwiazdą wieczoru był melodic death metalowi pionierzy z Dark Tranquillity. Formacja, to bez wątpienia jeden z najlepszych, najbardziej wpływowych i konsekwentnych zespołów tego gatunku. Grupa, która powstała w 1989 w szwedzkim Göteborgu i na koncie ma 13 albumów, w tym roku odwiedziła nasz kraj już po raz trzeci, jednak tym razem prezentując specjalny jubileusz dwóch przełomowych albumów, które w tym roku obchodzą odpowiednio 30. i 20. rocznicę: „The Gallery” (1995) i „Character” (2005). Oba krążki są nie tylko niezwykle ważnymi albumami w karierze zespołu, ale również uwielbiane przez fanów, dlatego zespół przygotował wyjątkowy set, w którym znalazły się również rzadko lub nigdy wcześniej niegrane utwory.
Set podzielony był na trzy części: pięć utworów z „The Gallery”, pięć z „Character” i pięć z późniejszych albumów, które jak określili, są „ulubionymi kawałkami fanów”. Scenę zdobiła grafika z okładki „The Gallery”, gdy zespół rozpoczął koncert od mocnego uderzenia „Punish My Heaven”, po czym płynnie przeszli do doskonale znanych klasyków w postaci „Edenspring” i „Lethe”. Wokalista Mikael Stanne poświęcił chwilę, by zadedykować utwór zmarłemu w 2022 roku byłemu gitarzyście Fredrikowi Johanssonowi, który wraz z nimi nagrał krążek „The Gallery” oraz zmarłemu niedawno Tomasowi Lindbergowi z At The Gates, który jak podkreślił, był jedną z najważniejszych postaci göteborskiej sceny metalowej. Zespół specjalnie w hołdzie dla nich zagrał utwór „The Emptiness From Which I Fed”, który nigdy wcześniej nie był grany na żywo, choć Mikael Stanne określił go jako swój ulubiony z „The Gallery”. Ta część zakończyła się rzadko wykonywanym „The Dividing Line”, po czym tło zmieniło się na grafikę z „Character” i przenieśliśmy się do roku 2005, a potężne „The New Build” niemalże rozniosło ściany Centrum Koncertowego A2.
Potem zespół wykonał niezwykle rzadko grywany „The Endless Feed”, który na swojej setliście zamieścili po raz pierwszy od 2010 roku. Przy „Through Smudged Lenses” ochrona miała pełne ręce roboty, wyciągając kolejnych crowdsurferów, po czym emocje nieco opadły przy atmosferycznym „My Negation”, by ponownie eksplodować przy jednym z największych hitów zespołu – monumentalnym hymnie „Lost To Apathy”.
Ostatnia część koncertu rozpoczęła się od zmiany tła z okładki „Character” na ekran wideo, na którym w trakcie utworów zmieniały się iluminacje. Zespół zagrał m.in. „Not Nothing” i „Unforgivable” z najnowszego albumu „Endtime Signals”. Nie mogło zabraknąć też nastrojowemu kawałkami „Atoma”, po czym przyszedł czas finałowe uderzenie: „Terminus (Where Death Is Most Alive)” i doskonale wszystkim znany hymn „Misery’s Crown”.
Mikael Stanne to jeden z najbardziej charyzmatycznych frontmanów sceny metalowej, który na każdym koncercie zawsze daje z siebie wszystko i widać, że naprawdę kocha to, co robi. Każdy jego wykon emanuje autentycznością i siłą, a wokalista nie tylko daje popis swoich wokalnych umiejętności umiejętnie growlując i uderzając w czyste tony, ale również ciepło uśmiecha się do fanów i zabawia ich podczas występów konferansjerką. Choć jest jedynym oryginalnym członkiem zespołu, to ciężkie gitarowe riffy Johana Reinholdza oraz Petera Lyse Karmarka brzmiały niezwykle monumentalnie i melancholijnie, czyli tak, jak przyzwyczaili nas do tego Dark Tranquillity przez ponad 30 lat istnienia.
Niestety, to niezwykłe wydarzenie zakończyło się zdecydowanie zbyt szybko, a uczestnicy niechętnie musieli opuścić Centrum Koncertowe A2 w chłodną, jesienną noc przepełnieni muzycznymi uniesieniami. Dark Tranquillity podczas Ultima Ratio Fest 2025 pokazali, dlaczego od dekad niezmiennie pozostają w czołówce światowego metalu.