David Ellefson o powrocie Slayera na scenę
We wrześniu i październiku tego roku na trzy festiwalowe koncerty w Stanach Zjednoczonych powróci legendarna formacja Slayer. Zespół będzie grał w tym samym składzie, w którym występował na scenie pięć lat temu w trakcie trasy pożegnalnej. Na scenie zobaczymy więc wokalistę i basistę Toma Arayę, gitarzystów Kerry'ego Kinga i Gary'ego Holta oraz perkusistę Paula Bostapha. Oczywiście, taka decyzja nie wszystkim fanom się spodobała.
A co na temat powrotu na scenę Slayera sądzi David Ellefson, były basista Megadeth? Muzyk został o to ostatnio zapytany.
– To nieuniknione. Słuchaj, nie znam powodu dlaczego to zrobili, poza tym, że nie mogą usiedzieć w miejscu. Nie mogą siedzieć w domu i nie grać. W pewnym momencie uświadamiasz sobie, że po to jesteś na tej planecie, żeby to właśnie robić. To moi przyjaciele, więc cieszę się z ich sukcesów. Jeśli są zmęczeni i chcą odejść, to też jestem szczęśliwy. Ale jeśli teraz są wypoczęci i przygotowują się do grania, niech to robią – powiedział Ellefson w rozmowie z portalem "Ultimate Guitar".
Basista dodał również: – Wokół Pantery narosło wiele kontrowersji, ale – jak dowiedziałem się również, dzięki Kings of Thrash [to zespół, który Ellefson założył wraz z gitarzystą Jeffem Youngiem; na koncertach grają oni utwory Megadeth z pierwszych trzech albumów - przyp. red.] – fani nadal chcą słuchać tych piosenek. Niezależnie od tego, jak to nazwiesz, ludzie tego chcą. Trasy pożegnalne to tylko tymczasowe pożegnania.