Ron "Bumblefoot" Thal zainteresował się muzyką, zainspirowany kultowym albumem Alive! grupy Kiss. Choć początkowo chciał on zostać basistą, to nie do końca radził sobie z tym instrumentem i przerzucił się na gitarę. W pasji muzycznej wspierał go brat, który zasiadł za perkusją. Już jako nastolatek Ron zaczął grać covery w lokalnych klubach, dość szybko zajął się także produkcją. Talent Thala został bardzo szybko zauważony - już na początku lat 90. podpisał kontrakt z Shrapnel Records, który wydał jego debiutancki album, zatytułowany The Adventures of Bumblefoot, już w 1997 roku gitarzysta założył własną firmą produkcyjną. Przełomowe dla kariery Rona okazały się być lata 2000., kiedy to zaczął on grać z zespołem Guns N' Roses, do którego dołączył w 2006 roku i którego członkiem pozostał przez kolejne osiem lat, brał także udział w nagraniach płyty Chinese Democracy. W ostatnim czasie "Bumblefoot" działał w supergrupie Sons of Apollo.
Ron "Bumblefoot" Thal o groźbach śmierci ze strony fanów Gunsów!
Wielbiciele legendy hard rocka mogą pamiętać Rona z dość szczególnego incydentu. Podczas występu zespołu na festiwalu Rock In Rio w Brazylii w 2011 roku gitarzysta kompletnie popsuł słynne solo w Welcome to the Jungle. Tego dnia pogoda na imprezie była szczególnie niekorzystna, ulewy, bardzo duża wilgotność. Jak opowiedział w wywiadzie dla Rockin' Metal Revival, woda była na całej scenie, wręcz osiadała na instrumentach. Gitarzysta mówi, że choć próbował beztrosko grać, skupić się na tym, to ze względu na warunki atmosferyczne nie było to łatwe. Thal powiedział, że w pewnym momencie zobaczył wśród publiki dziewczynę, która miała ze sobą kask szturmowcy z Gwiezdnych Wojen i postanowił go od niej wziąć, założyć i w takim wydaniu zagrać kultowy numer. Dość szybko jednak gitarzysta przekonał się, że nie była to dobra decyzja - hełm źle leżał, co w połączeniu z mokrą twarzą dało efekt wręcz zabójczy. Ron próbował zdjąć hełm, udało mu się jednak jedynie odsłonić nieco oczy, kask jednak osuwał się, co przełożyło się na całą katastrofę, gdyż Ron w pewnym momencie przestał w ogóle grać, by znów zająć się uciążliwym kaskiem.
Cała ta sytuacja doprowadziła do tego, że na drugi dzień gitarzysta otrzymał wręcz setki wiadomości z groźbami śmierci. Fani formacji, głównie obecni na koncercie Brazylijczycy, wprost mieli pisać mu, że swoim zachowaniem zniszczył on im życie. Ron nie ukrywa, że bardzo przeżył ten moment w swojej karierze.