Jakiś czas temu magazyn "Rolling Stone" opublikował swój ranking najlepszych zdaniem redakcji gitarzystów i gitarzystek wszech czasów. W październiku 2023 roku zestawienie zostało zaktualizowane i aktualnie liczy sobie 250 pozycji, a w pierwszej dziesiątce znaleźli się, wymieniając od miejsca pierwszego do dziesiątego: Jimi Hendrix, Chuck Berry, Jimmy Page, Eddie Van Halen, Jeff Beck, Rosetta Tharpe, Nile Rodgers, B.B. King, Joni Mitchel i Duane Allman. Ranking - jak każdy tego typu - wzbudził spore kontrowersje, pojawiło się wiele głosów o świetnych muzykach zupełnie w nim pominiętych.
Niedoceniony?
Jakiś czas temu gościem stacji radiowej WRIF był Mick Mars. Były już gitarzysta Mötley Crüe po, jak sam twierdzi, wyrzuceniu go ze składu, walczy o swoje racje z byłymi kolegami w sądzie, zdecydował się też wydać pierwszy w karierze (Mick Mars ma 72 lata) album solowy. Wydawnictwo The Other Side of Mars ukazało się w piątek 23 lutego. To właśnie ta premiera stała się okazją do rozmowy, w której prowadzący stwierdził, że to właśnie Mars jest według niego tym najbardziej niedocenionym gitarzystą lat 80.
Co na to sam zainteresowany? Mars zachował powściągliwość mówiąc, że w ogóle mu to nie przeszkadza, nie myśli nad tym zbyt często, gdyż wie, że na rynku jest bardzo dużo osób, na które dziś patrzy się z tej samej perspektywy. Gitarzysta przyznał, że najpewniej wynika to z faktu, że on sam nigdy nie grał w sposób szczególnie się wyróżniający. Dalej prowadzący określił solo Marsa w klasyku Home Sweet Home mianem "idealnego", na co muzyk nie krył wdzięczności, samemu mówiąc, że tym gitarzystą, którego on sam najbardziej ceni jest od lat Alvin Lee.
Och dziękuje. To po prostu tak wyszło. Tak naprawdę nie miałem nic zaplanowanego. Właściwie to po prostu coś rozwinąłem, po prostu zagrałem i oczywiście udoskonaliłem. To były naprawdę drobne rzeczy, ale tak właśnie było, kiedy to grałem. Mniej więcej tak to właśnie jest - odpowiedział Mars.