Na platformie Netflix już od jakiegoś czasu pojawia się coraz więcej oryginalnych polskich produkcji. Po sukcesie seriali, jak Rojst, 1670, Infamia, W głębi lasu, Królowa, Sexify, Informacja zwrotna, Wielka Woda, Forst czy Gang zielonej rękawiczki i filmów, by wymienić chociażby Znachora, Jak pokochałam gangstera, Dzień Matki, Plan lekcji, Noc w przedszkolu, Operacja: Soulcatcher i najnowszy, Nic na siłę.
Nic na siłę to komedia romantyczna, skupiająca się na postaci Oliwki (Anna Szymańczyk), 30-letniej szefowej kuchni, mieszkającej i pracującej na co dzień we Wrocławiu. W wyniku pewnego nieoczekiwanego zdarzenia jest ona zmuszona wrócić na rodzinną wieś do gospodarstwa swojej babci, Haliny (Anna Seniuk), gdzie czekają na nią różne niespodziewane przygody, a za rogiem kryje się miłość w postaci przystojnego Kuby Wolaka (Mateusz Janicki). Doborową obsadę uzupełniają naprawdę duże nazwiska: Artur Barciś, Cezary Żak, Paulina Holtz, Filip Gurłacz, Michał Milowicz, Sebastian Stankiewicz, Mikołaj Cieślak, Beata Kawka oraz duet, który ma szansę przejść do historii: Piotr Rogucki i Paweł Koślik.
Duet, który pokochali widzowie
Panowie wcielają się odpowiednio w Zbyszka i Romka - mieszkańców wsi, którym czas mija przede wszystkim na wspólnych rozmowach, siedzeniu, pędzeniu bimbru i oczywiście jego degustacji. Drogi mężczyzn wielokrotnie przecinają się z Oliwką, co prowadzi do wielu naprawdę zabawnych sytuacji, by wspomnieć chociażby scenę, w której Zbyszek i Romek, w towarzystwie ciągle mającego w ręku gitarę Wojtka Kurzaka, w którego wciela się Gurłacz, śpiewają przeboje Budki Suflera i zespołu Ira. Nie można też zapomnieć o kończącym cały film festynie, na którym genialny duet wystawia stoisko ze swoimi "wyrobami". Tak pracę na planie filmu wspomina Piotr Rogucki: