Bruce Springsteen i jego ekipa, czyli towarzyszący muzykowi od lat E Street Band ani myślą zwalniać tempo. Artysta i formacja wciąż są w światowej trasie koncertowej, która nie tylko przyciąga tłumy, ale też wzbudza pewne kontrowersje. Te pojawiły się po wygłoszonych przez Bossa apelach politycznych, w których to bezpośrednio uderzał on w Donalda Trumpa. Obecny prezydent Stanów Zjednoczonych nie pozostał dłużny muzykowi, ten jednak zdaje się nie robić absolutnie nic z przytyków i delikatnych gróźb głowy swojego kraju.
Trasa wciąż trwa, a Springsteen nie ukrywa już nawet, że na przyszły rok szykuje premierę nowego studyjnego albumu. Jego szczegóły nie są jednak jeszcze znane, wiadomo jednak, że chodzi o wydawnictwo solowe, a więc nagrane bez udziału słynnego E Street Band. Skupiając się jednak na obozie tej formacji, całkiem niedawno doszło w niej do groźnej sytuacji.
Steve Van Zandt trafił do szpitala
Chodzi o jednego z najważniejszych współpracowników Springsteena, czyli Steve'a Van Zandta. Jak przekazał sam zainteresowany za pośrednictwem swoich mediów społecznościowych, zmuszony jest opuścić kilka najbliższych koncertów na trasie Bossa.
Powodem takiego stanu rzeczy są problemy zdrowotne gitarzysty. Opisał on, że w trybie pilnym trafił do jednego z hiszpańskich szpitali, skarżąc się na ostry ból brzucha. Sam Steve miał podejrzewać u siebie zatrucie pokarmowe, okazało się jednak, że zdiagnozowano u niego ostre zapalenie wyrostka robaczkowego. Muzyk natychmiast trafił na stół operacyjny, a zabieg zakończył się dla niego pomyślnie. Van Zandt zaznacza, że obecnie musi się skupić na odpoczynku, dodaje jednak, że ma nadzieję, że uda mu się stanąć na scenie, chociażby na jednym z pokazów w Mediolanie, które zakończą tę część trasy.