Ray Gillen - utalentowany wokalista, który zmarł przedwcześnie. Co muzyk miał wspólnego z Black Sabbath?

2025-11-28 15:39

Choć skład zespołu Black Sabbath zdecydowanie większości z nas będzie kojarzyć się przede wszystkim z Tonym Iommi, Ozzym Osbournem, Geezerem Butlerem i Billem Wardem, to faktem jest, że zachodziły w nim liczne zmiany w składzie. To w ich efekcie przez pół roku funkcję wokalisty w grupie pełnił niejaki Ray Gillen.

Ray Gillen

i

Autor: Materiały prasowe/ Materiały prasowe

Wierni fani i wierne fanki Black Sabbath z pewnością bardzo dobrze pamiętają ten chaotyczny czas w historii zespołu, do którego doszło po odejściu z jego składu Ronniego Jamesa Dio. Zdaje się, że zdarzenie to pociągnęło za sobą prawdziwą falę zmian w grupie. Ta w przeciągu zaledwie kilku lat łączyła siły z różnymi wokalistami, a w gronie tym znalazły się tak te mniej znane nazwiska, jak i te już w latach 80. ikoniczne, jak Ian Gillan czy Glenn Hughes - obaj kojarzeni z Deep Purple.

Ten ostatni jednak nie do końca był przekonany do grania właśnie w ikonie heavy metalu - głównie ze względu jej status na rynku. Jego wątpliwości były jak najbardziej słuszne - między 1985 a 1986 rokiem jedynym muzykiem z oryginalnego składu Black Sabbath pozostał w nim Tony Iommi. Hughes zgodził się w końcu zaśpiewać na albumie Seventh Star, jednak przed wyruszeniem w trasę dał o sobie znać krewki charakter wokalisty. Wdał się on w bójkę, w której doznał uszkodzenia oczodołu - lekarz zabronił mu śpiewać. Trzeba było znaleźć zastępstwo.

Człowiek Z Metalu - Wojciech Cugowski o koncercie Black Sabbath

Okres Gillena

To basista Dave Spitz miał zasugerować, aby połączyć siły z pochodzącym z New Jersey, zaledwie 24-letnim, ale dysponującym imponującym wokalem Rayem Gillenem. Ten był w tym czasie członkiem grupy Rondinelli, ale gdy tylko otrzymał propozycję, przyjął ją bez większego namysłu. 

Ray wyruszył w trasę po USA jako nowy wokalista Black Sabbath. Starsi i bardziej doświadczeni koledzy po fachu szybko zorientowali się, że młody chłopak nieco za bardzo zachłysnął się rock and rollowym stylem życia - groupies i używki zaczęły dawać o sobie znać coraz bardziej. 

Pomimo to Iommi uznał, że jest gotowy rozpocząć prace nad kolejnym albumem formacji właśnie z Rayem w składzie. Niestety jednak, bardzo szybko gitarzysta przekonał się, że świetny na scenie, obdarzony dobrym wokalem Gillen absolutnie nie sprawdza się w roli autora tekstów. Przytłoczony, źle wynagradzany, będący niejako ofiarą nieporozumień, które zachodziły w tym czasie w Black Sabbath, młody wokalista został z niego najzwyczajniej w świecie wyrzucony. Wydarzyło się to, choć na tym etapie istniał już materiał, który ostatecznie złożył się na album The Enternal Idol, przy którym Gillen także pracował - a na którym nawet zaśpiewał. Ostatecznie jednak po jego odejściu do składu zwerbowano Tony'ego Martina i finalnie to jego wokal słyszymy na krążku. Dopiero w 2010 roku ukazała się edycja specjalna wydawnictwa, na którą trafiły także nagrania, wyśpiewane przez Raya.

Przedwczesna śmierć wokalisty

Po rozstaniu z Black Sabbath Gillen współpracował m.in. z grupą Phenomena, aż w końcu został częścią Blue Murder. Kluczowy dla wokalisty był jednak rok 1988, kiedy to połączył siły z... byłym gitarzystą Ozzy'ego Osbourne'a, Jakem E. Lee, z którym powołał do życia formację Badland. Ta wydała dwa albumu z Rayem na wokalu, ostatecznie jednak w wyniku wewnętrznych starć i problemów z wytwórnią Gillen rozstał się z zespołem, a ten, choć początkowo połączył siły z Johnem Westem, ostatecznie rozpadł się.

Lee twierdził po latach, że już w trakcie nagrań Voodoo Highway, czyli drugiej płyty Badlands, wyraźnie widać było, że coś złego dzieje się ze zdrowiem Raya. Ten miał nie wyglądać dobrze, drastycznie schudł. Dziś już wiadomo, że w tym okresie Ray zmagał się z AIDS - mówi się, że to właśnie ujawnienie tej informacji  - w zemście - przez zwolnionego menedżera wytwórni Badlands doprowadziło do wyrzucenia wokalisty z własnego zespołu. Pod koniec życia Gillen przestał już nawet występować, aż w końcu zmarł 1 grudnia 1993 roku w szpitalu w Nowym Jorku - miał zaledwie 34 lata.