Już od lutego tego roku było wiadomo, że na początku lipca zamknie się niezwykle istotny rozdział w całej historii muzyki. W tym roku minęło dokładnie pięćdziesiąt pięć lat od pojawienia się na rynku zespołu początkowo niezrozumiałego, szokującego, nieco odrzucającego, a przy tym zaskakującego i intrygującego swoim brzmieniem i wizerunkiem. Dokładnie 13 lutego 1970 roku swój debiutancki album, zatytułowany po prostu eponimem wydała grupa o tajemniczej nazwie Black Sabbath.
Jej klimat był inny, oparty na mocnym brzmieniu gitar, było ono jednak w jakiś sposób złowrogie, niepokojące - a przez to również w jakiś stopniu przyciągające. Wydawnictwo wzbudziło zainteresowanie również za sprawą swojej okładki, na której widniała, niczym zjawa, kobieta o czarnych oczach, w sukni o takim samym kolorze. Dziś właśnie ten dzień uznaje się za moment pojawienia się na rynku gatunku, świetnie znanego teraz pod nazwą 'heavy metal'. Black Sabbath jeszcze w 1970 roku wydali jeszcze bardziej przełomowy dla swojej kariery album Paranoid. W kolejnych latach o zespole zaczęło się robić coraz głośniej na całym świecie i szybko stał się on jednym z najbardziej wpływowych.
Dziś nie ma wątpliwości co do tego, jak duży wpływ na muzykę, nie tylko metalową, miała działalność Black Sabbath w tym najsłynniejszym składzie: Ozzy Osbourne, Tony Iommi, Geezer Butler oraz Bill Ward. Choć grupa zakończyła swoją pożegnalną trasę koncertową w 2017 roku, to okazało się, że muzycy zdecydowali się połączyć siły jeszcze ten jeden, ostatni raz, aby przy okazji finalnego pokazu "Księcia Ciemności" pożegnać się ze sceną właśnie w oryginalnym kształcie, co nie udało się na serii występów "The End Tour".
Spróbuj nie okazać emocji
Jako pierwszy, po serii występów gościnnych wykonawców i wykonawczyń, na scenie w swoim rodzinnym Birmingham pojawił się Ozzy Osbourne. Zgodnie z przewidywaniami, mający na ten moment poważne problemy z poruszaniem się "Książę Ciemności" zaprezentował się na swoim imponującym fotelo-tronie z nietoperzem, zdobiącym oparcie.
Jednak nie tak, jak zostało to zapowiedziane na zaledwie dzień przed "Back to the Beginning", muzyk wykonał w trakcie setu pięć kompozycji: Mama, I’m Coming Home, I Dont' Know, Mr. Crowley, Suicide Solution oraz Crazy Train. Nie da się ukryć - "Książę Ciemności", mimo wszelkich obaw, podołał, wyraźnie było widać jego emocje, starania i to, że naprawdę daje z siebie wszystko. Ozzy brzmiał świetnie, a reakcje publiczności na jego występ same w sobie mogły wywoływać w oglądających niesamowite emocje. Artyście na scenie towarzyszyli gitarzysta Zakk Wylde, basista Mike Inez, klawiszowiec Adam Wakeman i perkusista Tommy Clufetos.
Bez nich nie byłoby niczego
Całe, trwające praktycznie dzień wydarzenie zamknął tak wyczekiwany ostatni pokaz oryginalnego Black Sabbath. Okazuje się, że to właśnie z formacją Ozzy wykonał cztery kompozycje, o którym mówił Iommi. Swój pierwszy od dwudziestu lat występ z formacją dał oryginalny perkusista Bill Ward! Pionierzy heavy metalu postawili na swoje największe klasyki i zaprezentowali na żywo: War Pigs, N.I.B., Iron Man oraz, jakże symboliczne na zakończenie, Paranoid.
Już na sam koniec Ozzy zwrócił się do publiczności słowami: "To ostatnia piosenka. Wasze wsparcie pozwoliło nam żyć niesamowitym życiem, dziękujemy Wam z całego serca".