Kolejny wywiad-rzeka z Muńkiem Staszczykiem pojawił się na rynku. Oto recenzja książki Chłopaki (nie) płaczą
Muniek Staszczyk to jedna z najważniejszych postaci w historii polskiego rocka, której zbytnio przedstawiać nie trzeba. Wokalista już od ponad czterech dekad stoi na czele T.Love. Ponadto działa także na niwie solowej. Na przestrzeni lat na rynku ukazały się także dwie duże książki o nim. Najpierw pojawiła się ta autorstwa Grzegorza Brzozowicza (2011), później z kolei Muńka gruntownie odpytał Rafał Księżyk (2021). Dlatego też, gdy dowiedziałem się, że na rynku ukaże się kolejna pozycja na temat lidera T.Love – Chłopaki (nie) płaczą. Muniek Staszczyk bez ciemnych okularów w rozmowie z Piotrem Żyłką – w mojej głowie zapaliła się lampka ostrzegawcza. Pojawiło się wówczas podstawowe pytanie: czy trzeci wywiad-rzeka jest potrzebny?
Co ciekawe, takie myśli miał także sam Muniek, o czym można się przekonać czytając książkę Żyłki. Autor wskazał dwa powody, dla których ten pomysł miał sens. Po pierwsze: każde spotkanie jest inne. Po drugie: w ostatnich latach w życiu Muńka naprawdę sporo się wydarzyło. Wylew, powrót T.Love na scenę, śmierć ojca, narodziny wnuczki... Dlatego też warto przeczytać Chłopaki (nie) płaczą, ponieważ wokalista jeszcze nigdy tak mocno się nie otworzył. Wydaje się, że Piotr Żyłka trafił do Staszczyka idealnie, dzięki czemu ten był szczery do bólu. Nie da się ukryć, że ta szczerość aż wylewa się z książki, co jest niewątpliwie atutem całości.
Zanim przejdę do omówienia Chłopaków..., warto na chwilę pochylić się nad autorem, który stworzył m.in. Życie na pełnej petardzie, bestsellerowy wywiad z ks. Janem Kaczkowskim. Żyłka zdradził, że chciał porozmawiać dłużej z Muńkiem, ponieważ "interesują go ludzie, którzy wyłamują się ze schematów i prostych społecznych oraz ideowych podziałów".
Muniek, znany z bezpośredniości i dystansu do siebie, wpuszcza czytelnika za kulisy swojej kariery i życia osobistego. Tytuł Chłopaki (nie) płaczą idealnie oddaje ton całej opowieści. Nie brakuje rockandrollowej twardości, ale zdecydowanie więcej jest tutaj wrażliwości oraz refleksji. Od razu należy zaznaczyć, że o historii T.Love bardzo dużo w tej książce nie znajdziemy. Oczywiście, temat zespołu przewija się w kolejnych rozdziałach. Autor pyta m.in, o początki czy genezę powstania Warszawy i Boga, ale nie zamierza się zbytnio powtarzać. Na rynku przecież lata temu pojawiła się oficjalna biografia zespołu od Magdy Patryas, dzięki której można dowiedzieć się tak naprawdę wszystkiego. Na wierzch wysunięto więc inne kwestie. Jego relacje z żoną, dziećmi i rodzicami, wiarę, walkę z nałogami, a wreszcie trudny powrót do zdrowia po udarze. To wszystko składa się na portret człowieka z krwi i kości.
Wartością dodaną książki Żyłki jest bez dwóch zdań udział w niej Marty Staszczyk, żony Muńka. Przyjęła ona zaproszenie do rozmowy i opowiedziała szczerze (oraz momentami naprawdę boleśnie) o kilkudziesięciu latach wspólnego życia z artystą. Mimo tego, że Chłopaki (nie) płaczą to pozycja, w której nie brakuje poważnych tematów, to całość czyta się naprawdę w ekspresowym tempie. Autorowi udało się zachować specyficzny, potoczny styl wypowiedzi Staszczyka, dzięki czemu książka jest dynamiczna i wciągająca. Miejscami można poczuć się, jakby siedziało się obok wokalisty. Najlepszym tego dowodem jest rozdział... Mauzoleum Lenina. Czego on dotyczy? Tego nie zdradzę. Warto się o tym samemu przekonać... Na sam koniec jeszcze dodam, że ciekawym dodatkiem są listy Muńka oraz Piotra Żyłki, w których wybrali oni najlepsze utwory wszech czasów, a także ulubione numery z bogatej dyskografii głównego bohatera książki.
Po przeczytaniu zaledwie kilkunastu stron Chłopaków..., wspomniana lampka ostrzegawcza w mojej głowie momentalnie zgasła. Mimo tego, że wydawało mi się, że sporo wiem o Muńku, to dzięki wywiadowi-rzece, który przeprowadził Żyłka, poszerzyłem swoją wiedzę. To lektura, która potrafi zarówno rozbawić do łez, jak i zasmucić. "Czułem, że jeśli uda mi się zaprosić wokalistę T.Love do szczerej i wrażliwej rozmowy, istnieje duża szansa, że [...] dotkniemy tematów trudnych i najważniejszych równocześnie" – napisał w epilogu autor całości. Mogę tylko potwierdzić, że to się udało!