5 września 2024 roku, a więc nieco ponad siedem lat po niespodziewanej i tragicznej śmierci Chestera Benningtona, doszło do reaktywacji zespołu Linkin Park. Wiadomość ta zelektryzowała cały świat przede wszystkim ze względu na fakt, że grupa zdecydowała się powrócić z wokalistką na czele. Obecnym głosem Linkin Park jest Emily Armstrong, znana do tej pory przede wszystkim z działalności w grupie Dead Sara. To jej wokal słyszymy w nowym singlu formacji - podbijającym listy przebojów na całym świecie The Emptiness Machine - Emily brała także udział w nagraniach nadchodzącego, ósmego albumu formacji, czyli From Zero, który ukaże się już 15 listopada.
ZOBACZ TAKŻE: Kim jest Emily Armstrong?
Dołączenie Armstrong to nie jedyna zmiana, do jakiej doszło w składzie Linkin Park. W reaktywacji nie bierze udziału perkusista Rob Bourden, który, według słów Mike'a Shinody, już od kilku lat dystansował się od zespołu. Choć z członkostwa w grupie nie zrezygnował gitarzysta Brad Delson, to wydał on oświadczenie, w którym poinformował, że zamierza skupić się na pracy studyjnej wokół Linkin Park i nie będzie brał udziału w zaplanowanych koncertach - na tych pojawiać się będzie Alex Feder.
Czy nowe Linkin Park to wciąż Linkin Park?
Wszystkie te zmiany spowodowały, że w przestrzeni publicznej pojawiło się naprawdę sporo głosów, które twierdzą, że reaktywacja, skoro już ma miejsce, nie powinna odbywać się pod nazwą 'Linkin Park'. W tym miejscu warto zauważyć jednak, że grupę wciąż tworzą czterej muzycy z oryginalnego składu: Shinda, Delson, Dave "Phoenix" Farrell i Joe Hahn.
Okazuje się, że myśli na ten temat pojawiły się w głowach artystów w trakcie pierwszych planów, dotyczących powrotu na scenę, o czym opowiedział Shinoda w wywiadzie dla stacji radiowej Q101. Mike zdradził, że pomysłów było kilka, zaczynając od ruchomego składu, przez zmieniające się grono wokalistów i wokalistek, aż w końcu powrót właśnie pod zupełnie inną nazwą. Wszystko to miało minąć, gdy skład zaczął tworzyć muzykę, która wskazywała jedno - takowe brzmienie mogło nagrać tylko Linkin Park. Muzyk tłumaczy dalej, że dziś wie, że rezygnacja z nazwy byłaby zwyczajnym oszustwem i obiecuje, że wszyscy, którzy twierdzą inaczej, zmienią zdanie, gdy już usłyszą From Zero w całości.
W trakcie procesu byliśmy otwarci na coś w rodzaju: może niech skład będzie ruchomy, może niech pojawi się wiele wokalistów, może niech to będzie nazwa, takie rzeczy. A potem, gdy muzyka nabrała ostrości, pomyśleliśmy sobie: "To jest tak bardzo album 'Linkin Park', jaki tylko mogliśmy zrobić. Jest tak bardzo w stylu Linkin Park, że gdybyśmy nazwali to jakoś inaczej, to bylibyśmy idiotami". Ponieważ byłoby to jak oszustwo. To byłoby głupie. A gdy ludzie usłyszą więcej rzeczy z albumu, zrozumieją, o co chodzi - stwierdził Mike w wywiadzie.