W ostatnich dniach wyjątkowo dużo mówi się - i pisze - o mającym mieć miejsce już za kilka tygodni ostatnim występie Ozzy'ego Osbourne'a i oryginalnego składu Black Sabbath, czyli również Tony'ego Iommi, Geezera Butlera oraz Billa Warda. Szczególnie często w tym kontekście pojawia się jeden temat - kondycja zdrowotna "Księcia Ciemności".
Dość niebezpiecznie zaczęło się robić, gdy w wywiadach, niezależnie od siebie, również mający wystąpić w ramach "Back to Beginning" Lzzy Hale z Halestorm i Maynard James Keenan z Toola stwierdzili, że mają wątpliwości, czy Ozzy da radę stanąć na scenie. Nic dziwnego, że wywołany do tablicy Osbourne w rozmowie dla "The Guardian" wyznał, że owszem, nie jest mu łatwo, ale ćwiczy, trenuje i jasne jest, że na pewno pojawi się 5 lipca w Birmingham na stadionie Villa Park. Muzyk dodał jednak, że robi wszystko co w jego mocy, by również stanąć na scenie i wystąpić.
ZOBACZ TAKŻE: Ozzy Osbourne zapewnia, że da z siebie wszystko na ostatnim koncercie
Geezer Butler ma obawy przed występem
Okazuje się, że obawy, co do zbliżającego się wydarzenia mają także inni jego uczestnicy - a te niekoniecznie dotyczą aż tak bezpośrednio Ozzy'ego. Wyraz temu dał w tym samym wywiadzie dla "The Guardian" Geezer Butler. Basista bez ogródek przyznał, że obecnie mierzy się z naprawdę dużym stresem, który daje o sobie znać w jego ciele.
Muzyk opowiedział, że gdy tylko pomyśli o koncercie, to ma kołatanie serca i powtarza się to za każdym razem, gdy tylko pojawia się ten jeden temat. Butler przyznał też, że miewa koszmary, a te wprost mówią mu, że zwyczajnie obawia się on tego, że wydarzenie nie dojdzie do skutku lub nie uda się i coś w jego trakcie pójdzie nie tak. Geezer opisał nawet jedną z takich sennych mar:
Śniło mi się, że wszystko na scenie poszło nie tak zamieniliśmy się w proch. Ważne, żebyśmy wywarli dobre wrażenie, ponieważ to ostatni raz, kiedy ludzie będą mogli nas doświadczyć na żywo. Więc tego wieczoru musi być wspaniale.