David Ellefson to historia już długa i zawiła. Basista dołączył do składu formacji w 1983 roku krótko po tym, gdy do życia powołał ją Dave Mustaine i pozostawał jej niezwykle ważną częścią aż do 2002 roku, biorąc udział w nagraniach takich klasyków, jak Rust in Peace, Countdown to Extinction i Youthanasia. Niemal dwadzieścia lat po powstaniu zespół rozpadł się, powrócił jednak już po roku, ale bez Ellefsona, który nawet postanowił wystąpić przeciwko byłemu koledze ze składu na drogę sądową. Dave i "Rudy" pogodzili się w końcu poza sądem, a basista wrócił do Megadeth w 2010 roku.
Do ponownego rozstania z grupą doszło jedenaście lat później w atmosferze ogromnego skandalu, kiedy to do sieci wyciekły nagrania i charakterze erotycznym, które, będący w związku małżeńskim David, wymieniał z fanką - początkowo mówiło się o osobie nieletniej. Fakt ten okazał się być niezgodny z prawdą, Mustaine i tak jednak podjął decyzję o wyrzuceniu basisty ze składu i usunięciu nagranych przez niego partii z albumu The Sick, the Dying... and the Dead!. Od tamtej pory Ellefson skupia się na działalności solowej i w ramach zespołów The Lucid, Kings of Thrash i Dieth.
Jest szansa na powrót Davida Ellefsona do Megadeth?!
Przez te trzy lata David dość często wypowiadał się na temat "Rudego" w mediach, najczęściej w raczej gorzkich słowach, chwaląc przy tym chociażby muzyków Metalliki, z którą to wokalista i gitarzysta ma trudną i zawiłą historię. Czyżby jednak nie wszystko było stracone?
Nadzieję na to dał sam zainteresowany! Ellefson udzielił wywiadu dla El Planeta Del Rock, w którym to prowadzący Sam Acevedo wprost zapytał go, czy traktuje on już Megadeth jako zamknięty rozdział. Basista odpowiedział, co dla wielu może być zaskoczeniem, że absolutnie nie! David nie ukrywa, że żywi wobec formacji bardzo duże uczucia z racji faktu, że brał czynny udział w jej powstawaniu już od pierwszych lat. Basista dodaje, że to przecież to nie on pożegnał się z grupą i dodaje nawet, że jest otwarty na występ z nią w przyszłości! Ellefson zwrócił uwagę na to, że ma on już przecież za sobą inne pożegnanie i powrót do Megadeth, choć początkowo było to dla niego trudne do wyobrażenia.
Nie, to nigdy nie będzie zamknięty rozdział. Mam na myśli to, że pomogłem założyć zespół. Byłem w nim od początku. Włożyłem w to sercę i duszę. Usłyszysz to w tych piosenkach i to tam zostanie na zawsze. I spójrz, ten sposób życia, nasz styl życia, nasza etyka pracy wpłynęły na mnie już na zawsze. To część tego, jak idę do przodu obecnie. Więc nie możesz po prostu wziąć tej części swojego życia i po prostu jej wyciągnąć i odłożyć na półkę. To część mnie. Zawsze będę tego częścią. I, hej, spójrz, nie dzielimy razem sceny, nie robimy tego teraz. Ale tak, moja wizja jest taka: dlaczego kiedykolwiek mamy zamykać sobie drzwi? To nie był mój pomysł, żeby tam nie być. Więc myślę sobie, "Tak, nieważne. Może innym razem" - stwierdził David Ellefson w wywiadzie.