Jeszcze do niedawna Kanye West uchodził za jednego z najważniejszych współczesnych raperów. Od samego początku zwracano uwagę na jego teksty, ale także świeże, nieco wizjonerskie, podejście do gatunku, jakim jest hip-hop. Dość szybko jednak raper zaczął ujawniać swoją inną, bardziej nieprzewidywalną stronę. Najpierw głośna sytuacja na gali rozdania nagród MTV VMA z 2009 roku, kiedy to West wtargnął na scenę i próbował odebrać młodej wokalistce statuetkę, a także powiedział do zebranego tłumu, że wygrana jej się nie należy. Konflikt z artystką w kolejnych latach się rozwijał, a Kanye ukazywał swoją coraz mniej zrozumiałą i coraz bardziej nieobliczaną stronę. Próba kandydowania na Prezydenta Stanów Zjednoczonych, głośne rozstanie z żoną, Kim Kardashian i kolejne niezwykle publiczne relacje. Czarę goryczy przelały jednak otwarcie antysemickie wypowiedzi rapera. Choć nie jest tajemnicą, że zmaga się on z chorobą afektywną-dwubiegunową, to nikt nie traktował tego jako usprawiedliwienia czynów Westa.
Fani skrytykowali Daniego Filtha za powołanie się na Kany'ego Westa!
Teraz obiektem krytyki został Dani Filth. Lider zespołu Cradle of Filth postanowił nieco wykorzystać rapera do rozpromowania merchu swojej grupy. Muzyk udostępnił w swoich socialach zdjęcie Westa w bluzie z logo Cradle of Filth i grafiką "Decadence Is A Virtue", w podpisie fotki wskazując, że ubrania z tej serii ponownie są dostępne w sprzedaży w dedykowanych przez zespół sklepach.
Niby niewinny gest, spotkał się jednak z ostrymi reakcjami fanów Cradle of Filth. Ci wprost pisali, że nie mogą zrozumieć, co kierowało muzykiem w momencie, gdy uznał, że pokazanie akurat Westa w ciuchach z logo grupy będzie dobrym pomysłem. Sporo wprost pisało, że gest Daniego podziałał na nich bardziej jak antyreklama, niż skuteczna zachęta. Wokalista nic sobie jednak nie robi z głosów krytyki, a post dalej widnieje, chociażby na jego Instagramie.
