O co właściwie w tym chodzi? Przede wszystkim o relaks dla ciała i ducha oraz przyjemny kontakt ze zwierzakiem. To człowiek wykonuje ćwiczenia, a pies po prostu jest. Ponoć pomysł na „dogę” (połączenie angielskich słów „dog” z „yoga”) przypisuje się Suzi Teitelman. To popularna w USA trenerka, a przy okazji miłośniczka psów.
Jak przekonuje we wstępie do swojej książki „The paw of attraction”, wszystko zaczęło się w 2001 roku, wraz z zamachem terrorystycznym na World Trade Center. Pracowała w jednej z wież i jej świat, podobnie jak tysiące innych, w jednej chwili legł w gruzach. Gdy organizowała zajęcia w zastępczych lokalach w jej życiu pojawi się także psiak, który pokazał jak można być szczęśliwym „tu i teraz” bez względu na to, co zostawiliśmy za sobą.
Od tego się zaczęło, a moda na jogę z psami, czyli dogę, właśnie trafiła do Polski. Jak wyglądają takie zajęcia? Zobaczcie sami!
