26-letni gitarzysta, doskonały technik i wzór dla wielu innych adeptów gry na gitarze zginął w dramatycznych okolicznościach w katastrofie samolotu, który pilotował jego przyjaciel. Niepotrzebna śmierć, która miała wielki wpływ na historię rocka, to ciemna karta historii naszej muzyki, która regularnie wraca w dyskusjach i wspominkach. Wiecie już o jaką tragiczną sytuację chodzi?
Randy Rhoads w 1979 roku dostał szansę przesłuchania u Ozzy'ego Osbourne'a, supergwiazdy, lidera Black Sabbath i jednego z najlepszych wokalistów metalowych w historii. Wersji tej sceny jest wiele. Wiadomo, że Ozzy powiedział po niej, że w jego życie wszedł... Bóg. Charakterystyczne brzmienie młodego gitarzysty, które niedługo potem stworzyło rewelacyjne efekty na płytach Księcia Ciemności z kultowym Crazy Train na czele, zachwyciło od razu.
W 1982 roku po koncercie w Orlando na Florydzie Rhoads po długiej jeździe w nocy wsiadł do samolotu ze swoim kumplem - Andrew Aycockiem, który zaczął bawić się w straszenie reszty ekipy poprzez przelatywanie bardzo nisko nad autobusem w którym spali. Trzy razy się udało, niestety za czwartym autobus został uderzony, a samolot rozbił się o pobliski pałacyk. Trzej pasażerowie samolotu, w tym Randy Rhoads zginęli na miejscu.
Barbórka 2015: rockowe zespoły ze Śląska na święto górników
Pogoda na grudzień 2015 - długoterminowa prognoza. Jak będzie w święta i sylwestra