Tragedia promu Jan Heweliusz, który zatonął 14 stycznia 1993 roku, powróciła do świadomości publicznej dzięki miniserialowi Netflixa. Choć to dzieło fabularne, bazuje na obszernych aktach sprawy. Kapitan żeglugi wielkiej Marek Błuś, ekspert, który bada katastrofę od ponad 30 lat, potwierdza, że twórcy serialu mają ogromną wiedzę na temat tamtych wydarzeń. Ta scena zdaniem eksperta jest odtworzona 1:1!
Tragedia "Heweliusza" w serialu Netflixa. Co jest prawdą, a co fikcją?
W rozmowie z Adamem Daszewskim, Marek Błuś, który był honorowym członkiem Stowarzyszenia Rodzin Marynarzy Jana Heweliusza, ocenia zgodność serialu z faktami. Choć w wielu miejscach fabuła została uproszczona lub wymyślona – jak na przykład scena, w której kapitan jest zrywany z łóżka – to jeden z najbardziej dramatycznych momentów akcji ratunkowej, związany z ratowaniem członka załogi, został – zdaniem eksperta – odtworzony z dokumentalną precyzją.
Kapitan Błuś o błędach konstrukcyjnych i zaniedbaniach eksploatacyjnych promu
Zdaniem kapitana Błusia, większość przyczyn tragedii "Heweliusza" tkwiła w błędach konstrukcyjnych (prom był jego zdaniem „pływającą pułapką”) i zaniedbaniach eksploatacyjnych (był „niezdatny do żeglugi”). Ostatnia faza dramatu, akcja ratunkowa, również była, w opinii wielu ekspertów, pełna tragicznych błędów.
Dramat akcji ratunkowej
Wśród tych, którzy nie przeżyli, był elektryk Andrzej Korzeniowski. Marek Błuś, omawiając chaotyczną akcję ratunkową na miejscu zdarzenia, wskazuje na jedną scenę filmową, która wyjątkowo wiernie oddała rzeczywiste wydarzenia. Elektryk ten zginął podczas próby podjęcia go przez statek ratowniczy "Arcona".
Ratownicy z niemieckiego statku „Arcona” nie schodzili do rozbitków, ale jedynie spuścili im siatkę, po której mieli się wspiąć na pokład. Elektryk Andrzej Korzeniowski nie utrzymał się na zgrabiałych rękach, wpadł do wody i utonął. Z kolei spuszczona ze śmigłowca lina z pasem zaczepiła o jedną z tratw i wywróciła ją do góry dnem; zdążyli wyskoczyć z niej drugi oficer Mariusz Schwebs i kucharz Bogdan Zakrzewski. Steward Janusz Szydłowski, stewardesa Teresa Sienkiewicz i oficer pożarowy Janusz Subicki, ubrani w kombinezony uniemożliwiające zanurzenie się, nie zdołali wypłynąć spod tratwy i zginęli.
Scena śmierci elektryka Korzeniowskiego. Wstrząsająca wierność faktom
Kapitan Marek Błuś stwierdza jednoznacznie, że scena ginącego pod kadłubem pierwszego elektryka, ratowanego ze statku "Arcona", „jest sceną, która jest dokładnie tak jeden do jeden w 100% odtworzona na filmie”. Na filmie widać, jak człowiek „odpada” i „ginie pod kadłubem”. To zdarzenie, choć poboczne dla przyczyn zatonięcia samego promu, było symbolicznym momentem, podkreślającym chaos i ryzyko akcji ratunkowej prowadzonej w warunkach sztormu.
Serial "Heweliusz" wywołał ogromne emocje i zainteresowanie tragiczną historią promu. Dzięki wiedzy eksperckiej takich osób jak kapitan Marek Błuś, możemy dowiedzieć się, które elementy przedstawione w produkcji są zgodne z faktami, a które stanowią jedynie element fabularny. Scena śmierci elektryka Korzeniowskiego jest wstrząsającym przykładem tego, jak wiernie twórcy oddali dramatyzm tamtych wydarzeń.