Mają dosłownie wszystko, czego należy oczekiwać po klasycznej glam metalowej kapeli: przebojowe kawałki, obcisłe stroje, makijaże, włosy (czasem peruki, ale to przecież można wybaczyć), teksty celowo przekraczające granice między humorem i żenadą. Do tego są naprawdę dobrymi muzykami, a nie jedynie aktorami z instrumentami. Steel Panther założył się w 2000 roku, od tego czasu wydał szereg płyt, z których wciąż najmocniejszą pozostaje debiutancki: „Feel The Steel”.
Był tym bardziej udany, że każdy kawałek na płycie był nawiązaniem/parodią innej legendy muzyki, od Bon Jovi przez Van Halen po Poison i Motley Crue. Porównuje się ich do Spinal Tap, którzy parodiując rocka lat 70-tych i 80-tych nagrywali naprawdę dobrą muzykę. Grupa ma sporo fanów w USA, a w Europie wyprzedaje koncerty na przysłowiowym pniu. Na ich płytach gościnnie występowali tacy artyści jak Corey Taylor czy Justin Hawkins. Dlaczego zatem w ogóle muszą występować w talent show i czemu to takie istotne?
Jak podaje serwis HeadPhone Addict muzyka rockowa już dawno przestała być najpopularniejszym gatunkiem na świecie. Zatem jej podgatunek jakim jest heavy metal i wreszcie jego wariant, czyli glam metal (często także odrzucany przez sporą część metalowej subkultury jako kiczowaty i pozerski) sytuuje się na pozycji niszy w niszy. Tymczasem panowie bez żenady weszli do „America’s got talent” i porwali publiczność swoim przebojem „Eyes of the panther”. Serce roście patrząc na tak dobrze bawiące się jury i publiczność. Kto wie, może skoro w popie moda na lata 80-te i 90-te wciąż kwitnie, to może i wraz z nią wróci miejsce w mainstreamie dla brzmień spod znaku Skid Row, Motley Crue i Poison ale w nowszym wydaniu? Trzymamy kciuki!
Polecany artykuł:
