M. Shadows o albumie Avenged Sevenfold, który podzielił fanów. "Artyści powinni robić to, co chcą"
Nie da się ukryć, że amerykańska formacja Avenged Sevenfold, dowodzona przez wokalistę M. Shadowsa, nie stoi w miejscu. Na przestrzeni ponad dwóch dekadach grupa rozwinęła się pod kątem muzycznym. I chętnie eksperymentuje. Najlepszym dowodem jest Life Is But a Dream..., czyli ostatni krążek grupy, który swoją premierę miał w 2023.
Wspomniany album mocno podzielił słuchaczy Avenged Sevenfold. Jedni docenili chęć pójścia na przód, inni byli rozczarowani kierunkiem, jaki obrali muzycy, ponieważ jest zbyt odległy od metalowych brzmień.
M. Shadows, w niedawnym wywiadzie dla Rolling Stone Brasil, przyznał otwarcie, że zbytnio nie przejmuje się tym, że Life Is But a Dream... dość mocno spolaryzował fanów Avenged Sevenfold.
– Nie sądzę, żeby cokolwiek, z tego powodu, na mnie ciążyło. Myślę, że bardziej obciąża to innych ludzi niż zespół. Ale uważam, że zdrowo jest być tego w pewnym sensie nieświadomym, bo kiedy pisaliśmy tę płytę… Każdy z naszych albumów służył naprawdę fajnemu celowi w swoim czasie – wyjaśnił lider Avenged Sevenfold.
Wokalista przypomniał także sytuację z koncertu grupy w Grecji. – Było tam chyba z 10 czy 12 tys. ludzi. Patrzyłem na te twarze i zastanawiałem się, co ci fani myśleli, gdy po raz pierwszy włączyli "Life Is But A Dream...". To jest dla mnie trochę zabawne. Bardziej mnie to bawi niż cokolwiek innego. Ponieważ kochamy ten album. Uważamy, że jest świetny – dodał.
W dalszej części rozmowy M. Shadows z kolei powiedział: – Sama myśl, że mamy jakąś kontrolę nad naszą sztuką i możemy ją publikować, i w ten sposób wpływać na ludzi, jest dla mnie po prostu zabawna. To chyba nie może być aż tak poważne, prawda? Na przykład, gdy ktoś namaluje obraz, a ty mówisz: "Och, nie podoba mi się to, ale podoba mi się tamto". Artyści powinni robić to, co chcą.