Slayer, dziś uznawany za jeden z najważniejszych zespołów metalowych w historii, zaliczany, wraz z Metalliką, Anthraxem i Megadeth, do grona tzw. "Wielkiej czwórki thrash metalu", przeszedł na muzyczną emeryturę w 2019 roku. Wydawało się, że grupa rzeczywiście żegna się z fanami i fankami na pożegnalnej trasie, tym większe przeżyli oni jednak zaskoczenie w lutym 2024 roku.
Grupa, zupełnie nieoczekiwanie, za pośrednictwem swoich mediów społecznościowych ogłosiła dwa koncerty: na Riot Fest oraz Louder Than Life, a z czasem doszedł do tego także trzeci, na Aftershock Festival. Co prawda drugi z wymienionych występów ze względu na warunki pogodowe nie doszedł do skutku, nic jednak straconego, gdyż Slayer odrobi stratę - wiadomo na ten moment, że zagra na Louder Than Life w 2025 roku.
Kerry King ogłasza - Slayer wcale nie wraca
Nic więc dziwnego, że w obliczu tego wszystkiego fani i fanki grupy zaczęli snuć marzenia o występach grupy na innych festiwalach na całym świecie (w tym gronie często wymienia się nasz rodzimy Mystic Festival), a idąc dalej nawet o pełnej trasie koncertowej czy wręcz o albumie, będącym następcą Repentless z 2015 roku, który, co warto zauważyć, za rok skończy 10 lat.
Tu cały na biało wchodzi jednak Kerry King. Gitarzysta już kilkukrotnie w różnych wywiadach na przestrzeni ostatnich miesięcy podkreślał, że o żadnej pełnej reaktywacji Slayera nie ma mowy, a on sam w 2025 roku zamierza skupić się na solowej działalności i koncertach (wiadomo już, że King zagra jako gość specjalny na koncercie Gojiry 19 sierpnia 2025 w krakowskiej Tauron Arenie). Muzyk podkreślił swoje stanowisko w wywiadzie dla australijskiego "Metal Roots". Kerry wyraźnie stwierdza, żeby zapamiętać jego słowa: nie będzie żadnej trasy, ani tym bardziej płyty. Na temat tegorocznych występów stwierdził, że były to małe sety z okazji pięciolecia zakończenia działalności.
Muzyk zbył milczeniem fakt, że Slayer zagra przecież także w przyszłym roku - na ten moment jeden - występ. Te, które grupa ma już za sobą, jak mówi, wspomina bardzo dobrze. Warto jednak patrząc na słowa Kinga mieć w pamięci jego stanowisko, które wygłosił na krótko przed ogłoszeniem powrotu zespołu stwierdzając, że nie ma kontaktu z dawnymi kolegami, a Slayer skończył się, gdyż nie mógł on znaleźć wspólnego języka z Tomem Arayą.