Oto najlepsze albumy w dyskografii Slayera - EskaROCK.pl
Sprawdź w galerii >>>

Sprawdź w galerii >>>

Autor: Wikimedia Commons/JJxFile, Creative Commons
Rozwiń

5. "God Hates Us All" (2001)

Po mocno eksperymentalnym, jak na Slayera, albumie Diabolous in Musica, muzycy postanowili przestać kombinować i zaprezentować materiał, który spodoba się wszystkim fanom, bez wyjątku. To zdecydowanie najbardziej udane wydawnictwo zespołu nagrane z Paulem Bostaphem w składzie. Tytuł całości wywołał kontrowersje, zwłaszcza, że płyta ukazała się 11 września 2001. 

Rozwiń
foto:
Rozwiń

4. "Christ Illusion" (2006)

Fani byli wniebowzięci, ponieważ do składu wrócił "syn marnotrawny", czyli Dave Lombardo. Ekscytacja nowym materiałem od Slayera osiągnęła więc bardzo wysoki poziom. Na szczęście, muzycy dowieźli temat i krążek Christ Illusion nie zawiódł. Grupa nie brała jeńców i podkręciła konkretnie tempo utworów. Z kolei numerem Jihad także szum medialny! 

Rozwiń
foto:
Rozwiń

3. "South of Heaven" (1988)

W porównaniu do poprzedniego albumu, na South of Heaven słyszalne jest doskonale spowolnienie kompozycji (uwypuklił się "sabbathowy" pierwiastek). Dzięki temu, nikt nie mógł napisać, że Slayer się nie rozwija i nie idzie do przodu pod kątem kompozytorskim. Na płycie znalazło się sporo wybitnych numerów: tytułowy czy Mandatory Suicide to tylko pierwsze przykłady z brzegu.  

Rozwiń
foto:
Rozwiń

2. "Reign in Blood" (1986)

Po wydaniu Reign in Blood muzyka metalowa już nie była taka sama! Można wręcz napisać, że to 28 minut, które zdefiniowały thrash i dały podwaliny pod jeszcze bardziej ekstremalne gatunki. Wielu się zastanawiało, czy można aż tak szybko grać. Slayer udowodnił, że jest to do zrobienia pod czujnym okiem producenta Ricka Rubina. Legendarny album, na którym znalazły się pomnikowe utwory: Angel of Death i Raining Blood.  

Rozwiń
foto:
Rozwiń

1. "Seasons in the Abyss" (1990)

W 1990 roku grupa osiągnęła szczyt swoich możliwości. Muzycy pomieszali ze sobą najlepsze cechy dwóch poprzednich, świetnych, albumów. Dzięki temu, udało się stworzyć prawdziwe metalowe arcydzieło. Na Seasons in the Abyss nie ma chybionych numerów (War Ensemble, Dead Skin Mask czy tytułowy wpisały się na stałe do klasyki cięższych brzmień). Zostały one w dodatku opakowane świetnie pod kątem produkcyjnym.  

Rozwiń
foto:
Powrót
Sprawdź w galerii >>>
Zamknij reklamę za s.
X
Zamknij reklamę
...
powiększone zdjęcie
email