Podczas gdy pierwszy krążek zapowiadała sentymentalna i ciepła „Helena”, tym razem Igo uderza w zupełnie inne tony i pokazuje nam mniej grzeczną stronę siebie.
Inspiracja do tej piosenki, a ostatecznie do całego albumu jest niepozorna i brzmi niewinnie, bo to pewna książka, która wpadła mi w ręce prze przypadek – opowiada Igo. – Stainer udowadniał tam, że człowiek ma więcej niż te pięć, czy nawet sześć zmysłów. Twierdził, że mamy ich aż 12! W tym takie jak ciepło czy ruch i to do mnie jakoś wyjątkowo przemówiło. Też tak to czułem, że to, co nazywamy „zmysłowym” wykracza poza „namacalność” tych podstawowych zmysłów, Że działa głębiej, bardziej, mocniej, groźniej.
I ten kawałek taki właśnie jest. Trochę jak gorąca czekolada - jednocześnie pobudza i rozleniwia. Jest zmysłowo, jest duszno - jest ci dobrze, ale z nutką fascynującego niepokoju i zagrożeniem, że jak będziesz pić zbyt łapczywie, to się sparzysz. To rzecz o relacji, która cię napędza i spala jednocześnie, której nie możesz się oprzeć.
Czasami to co na ciebie działa i czego pragniesz, pochłania cię tak mocno, że zapadasz się, poddajesz i dajesz się zniszczyć. Czasem to jest druga osoba, czasem kasa i fame. Stąd te małpy w tekście – przyznaj Igo. – Jakoś automatycznie odpaliło mi się w głowie to połączenie z jednym z moich ulubionych filmów. 12 małp dążyła do unicestwienia ludzi i ja mam czasem takie wrażenie, że to samo, co nas czyni człowiekiem i rozwija, doprowadza nas do samozniszczenia.
Do „12 zmysłów” powstał niezwykle plastyczny klip, gdzie odnajdziemy przefiltrowane przez wyobraźnię Igo interpretacje klasycznych dzieł sztuki takich mistrzów jak Caravaggio.