Wydawało się, że Rock & Roll Hall of Fame w tym roku przeprosiło się z rockiem i metalem, gdyż ogłoszone w lutym nominacje zdominowane zostały przez artystów i zespoły, reprezentujących właśnie te gatunki. Szansę na dostanie się do słynnej "hali sław" mieli m.in. The White Stripes, JoyDivision/New Order, Rage Against the Machine, Iron Maiden i Soundgarden. Początkowo, to właśnie te dwie ostatnie formacje uzyskały bardzo duże wsparcie fanów i znalazły się w piątce, która dostała dodatkowe punkty, właśnie ze względu na wygrane głosowanie publiczności. Lista włączonych do "hall of fame" została ogłoszona na początku maja i to wtedy stało się jasne, że w tym roku do jej grona dołączają George Michael, Kate Bush, Sheryl Crowe, Willie Nelson i Rage Against the Machine.
Bruce Dickinson wprost o pominięciu przez Rock & Roll Hall of Fame
Fani nie kryli rozgoryczenia takim stanem rzeczy, a branża wprost zarzuciła organizacji, iż ta ma problem z gatunkiem, jakim jest metal. Jej członkowie odpierali zarzuty twierdząc, iż "Iron Maiden muszą poczekać na swoją kolej, a i tak prędzej czy później dostaną się do R&RHOF".
Teraz całą sytuację zdecydował się skomentować Bruce Dickinson. Wokalista formacji w wywiadzie dla 'The Telegraph" wprost powiedział, że wcale nie chce być w Rock & Roll Hall of Fame, gdyż... wciąż żyje. Artysta zdaje się także uważa, iż instytucja ma problem z muzyką metalową.
Niektórzy ludzie czują się niemal aktywnie zagrożeni przez metal. Nie przez naturę muzyki. Ale przez fakt, że nie jest to zgodne z ich światopoglądem tego, czym powinna być muzyka pop, czyli: muzyka pop jest jednorazowa, kochanie. Cóż, nie tworzymy jednorazowej muzyki pop - mówi Bruce.
Polecany artykuł:
Steve Harris o R&RHOF
Swoje stanowisko przedstawił też Steve Harris. Założyciel Iron Maiden w rozmowie z magazynem "Metal Hammer" powiedział, że tak naprawdę organizacja ta jest mu całkowicie obojętna, to znaczy, że nie jest ani jej zwolennikiem, ani przeciwnikiem. Basista dodał, że nie myśli w ogóle o obecności jego grupy w Rock & Roll Hall of Fame i w sumie nie wie, jakby się zachował, gdyby w końcu trafiła ona do "hali sław". Harris najwięcej uwag ma, co do sposobu głosowania na nominowanych.
Nigdy nie robiliśmy muzyki po to, by znaleźć się w "Hall of Fame" czy gdziekolwiek. A poza tym, gdyby to była rzecz, na którą głosowali by fani, byłoby to w porządku, ale sposób, w jaki to działa, nie ma znaczenia, ile osób wzięło udział w głosowaniu fanów, to liczy się to tylko jako jeden głos. Więc tak naprawdę niczego nie reprezentuje. Nie wiem, jak bym się z tym czuł, gdybyśmy rzeczywiście się tam znaleźli - mówi Steve w wywiadzie.
