
Te kadry zachwycają. Pochodzą z filmów, które nigdy nie powstały
Iron Maiden - 5 ciekawostek o albumie "The Number of the Beast"
Iron Maiden - 5 ciekawostek o albumie "The Number of the Beast"
Jak dziś rockuje?
Czyj głos słychać w intro numeru tytułowego?
Ten charakterystyczny, mroczny głos, rodem z horrorów, to jedna z najbardziej charakterystycznych cech tego klasycznego kawałka. Do kogo on należy? Choć członkom grupy bardzo zależało na udziale w projekcie aktora Vincenta Price'a, to okazał się on zbyt drogi. Zastąpił go dużo tańszy i równie dobry Barry Clayton. Deklamuje on Wstęp z Księgi Objawienia.
Dlaczego Bruce'a nie jest autorem ani jednej piosenki na płycie?
W latach 1979-1981 Bruce był członkiem grupy Samson. Choć Dickinson opuścił zespół, to jednak ze względu na niekorzystne warunki kontraktowe, które wciąż go obowiązywały, nie mógł legalnie podpisać się pod żadnym z utworów, które trafiły na album. Uznaje się jednak, że wokalista miał duży udział w powstaniu takich utworów jak Run to the Hills, Children of the Damned i The Prisoner.
Okładka
Grafika, która znalazła się na okładce, została stworzona przez Dereka Riggsa. Początkowo miała ona być okładką singla Purgatory, jednak menedżer zespołu uznał, że jest zbyt dobra i powinna zdobić długogrający album.
Nawiązania do kultowych filmów grozy
Na The Number of the Beast pojawia się bardzo dużo odwołań do słynnych filmów, szczególnie kina grozy. Tak oto numer tytułowy został zainspirowany produkcją Omen II, a dokładnie to koszmarem, jaki przyśnił się do seansie Harrisowi. Kawałek Children of the Damned odwołuje się do filmów Wioski przeklętych z 1960 roku i Dzieci przeklętych z 1963 roku, a The Prisoner zawiera sporo odniesień do brytyjskiego programu telewizyjnego pod tym samym tytułem.
Nawiedzone studio
Album ma zauważalnie mroczną atmosferę - być może bardzo duży wpływ na to miało to, co działo się w studiu nagraniowym. Muzycy w wielu wywiadach wspominali o tym, że różne podejrzane sytuacje działy się od samego początku: same włączające i wyłączające się światła, psujący się sprzęt, z którego na dodatek wydobywały się dziwne dźwięki. Momentem kulminacyjnym był moment, gdy producent płyty, Martin Birch, w drodze do studia miał wypadek samochodowy. Legenda głosi, że zderzył się on z autobusem, którym jechała... grupa zakonnic, a mandat wyniósł 666 funtów!