Ten chłopak jest mistrzem zabawy w chowanego. Miał kryjówkę 3,5 tys. kilometrów dalej

i

Autor: Pixabay

Ten chłopak jest mistrzem zabawy w chowanego. Miał kryjówkę 3,5 tys. kilometrów dalej

2023-01-30 10:51

Eksploracja nieznanego, beztroskie zabawy w miejscach, gdzie jako dorosły uważałoby się na każdy krok – to po prostu rzeczy wpisane w bycie dzieckiem. Niezależnie od tego ile razy nas rodzice ostrzegali, w pewnym wieku po prostu nie oglądamy się na ryzyko. No i możemy się nieźle doigrać.

„Mistrz chowanego” - z pewnością otrzymał taki przydomek, ale abstrahując od czarnego humoru to dość przerażająca historia. Na szczęście ma dobre zakończenie, ale jej głównemu bohaterowi zostaną wspomnienia na całe życie i jeśli nie cierpiał na klaustrofobię, to teraz już na pewno ją ma.

Widmo Brockenu uchwycone w obiektywie kamery. Spektakularne widowisko!

Pochodzący z miasta Ćottogram, po południu Bangladeszu, 15-latek bawił się z rówieśnikami w chowanego. Ta miejscowość to ważny ośrodek przemysłowy oraz największy port kraju. Dlatego fakt, że na miejsce ukrycia dzieciak wybrał kontener towarowy nie jest niczym specjalnie dziwnym. Miał niestety ogromnego pecha, ponieważ jego kryjówka okazała się przeznaczona do transportu.

Zamknięty bez wody i jedzenia został po kilku dniach znaleziony przez służby portu docelowego i uwolniony z metalowego więzienia. Był odwodniony, miał gorączkę i błagał o jedzenie. Na szczęście natychmiast po odnalezieniu trafił do szpitala. W czasie swojego ukrywania się pokonał około 3,6 tysięcy kilometrów i znalazł się w Malezji. Z początku służby podejrzewały, że jest ofiarą handlu ludźmi, jednak szybko udało się ustalić, że miał zwyczajnego pecha wybrać nieodpowiednią kryjówkę podczas zabawy.

Warto tu dodać, że podejrzenia dotyczące chłopca, że mógłby być ofiarą handlu ludźmi były jak najbardziej uzasadnione. To trzeci co do wielkości nielegalny proceder w regionie i jak ocenia ONZ każdego roku porywa się tysiące dzieci z pogranicza Indii i Bangladeszu, by następnie sprzedawać je, najczęściej do domów publicznych. Na szczęście bohatera tej historii nie spotkał taki los.