Sytuacja może przypominać scenariusz czarnej komedii, jednak mało brakowało, a doszłoby do ogromnej tragedii. O co dokładnie chodziło? Otóż, 27-letni kierowca Opla Zafiry na łuku drogi zjechał do rowu i dachował. Po wyjściu z samochodu, mężczyzna próbował zatrzymać kogoś by mu pomógł i zatrzymał się jeden facet i ja się później okazało, był to policjant w cywilu. Dalej było jeszcze dziwniej.
Piroman, policjant i próba spalenia samochodu po wypadku. Co jeszcze się wydarzyło?
Mężczyzna poprosił o telefon, by móc zadzwonić po pomoc, dodatkowo, facet poprosił o zapalniczkę i rozmawiając przez telefon ze swoim znajomym, powiedział, że zaraz spali samochód, by pozbyć się dowodów wypadku. Policjant zawiadomił kolegów i zjawiła się drogówka, na której widok, 27-letni piroman zaczął uciekać. Po ujęciu i badaniu alkomatem, okazało się, ze gość miał we krwi 1,2 promila. Jakby tego było mało, samochód nie miał aktualnego przeglądu, ubezpieczenia, a sam sprawca nie posiadał prawa jazdy! Teraz grozi mu kara 2 lat pozbawienia wolności, do tego grzywna i zakaz prowadzenia pojazdów.