Ozzy

i

Autor: PAUL ELLIS/AFP/East News

Tym kawałkiem Ozzy pożegnał się z Black Sabbath. Na szczęście nie na zawsze

2023-12-29 14:31

Rozstanie z zespołem, który wywindował cię na szczyt kariery z pewnością nie może być łatwe. Nie mówiąc o tym, że ostatnie 10 lat życia spędziłeś przede wszystkim w ich towarzystwie, na dobre i złe. Gdy w 1979 roku Ozzy został wyrzucony z Black Sabbath wielu sądziło, że jego kariera na zawsze się skończyła. Tymczasem, z pomocą innych muzyków, żony oraz bliskich, podniósł się i rozwinął błoniaste skrzydła.

Gdy zapadła decyzja o rozstaniu z Ozzym był on w wyjątkowo słabym stanie. Uzależnienie od alkoholu i narkotyków sprowadziło go do takiego poziomu, w którym ledwo mógł funkcjonować, a Tony Iommi chciał grać dalej i nagrywać. Mający z kojarzeniem tego gdzie jest Ozzy nie nadawał się ani na scenę, ani do studia, nie wspominając już o wywiadach. Jego małżeństwo z Thelmą Riley rozpadało się w gruzy, a ona sama wnosząc pozew rozwodowy przekonywała, że wokalista w ciągach alkoholowo-narkotykowych znęcał się nad nią psychicznie i fizycznie, nie wspominając o licznych zdradach.

Czasem trzeba znaleźć się na samym dnie, by móc się od niego odbić. Po wielu dekadach wielu krytyków, a nawet współpracujący z Ozzym gitarzysta Zakk Wylde, miało stwierdzić, że ostatecznie wyjdzie to wokaliście na dobre, sprzeda więcej płyt, kariera się rozwinie. Kto jednak mógł to przewidzieć w 1979 roku?

Sharon Arden (dopiero w 1982 weźmie ślub z wokalistą) przejmie kontrolę nad życiem Ozzy'ego jako jego menadżerka. Rozpocznie walkę o to, by wyciągnąć go z marazmu psychicznego, nałogów i wreszcie z niemocy twórczej. Nie była to łatwa droga, ale jak pisze Dale Maplethorpe z "Far Out" cytując Bob Daisley'a (ówczesny basista Ozzy'ego), muzyk nie był trudnym kompanem do współpracy.

- Był mocno zdołowany na początku z powodu wyrzucenia z Black Sabbath i stracił pewność siebie – mówił Daisley. Ozzy napisał tekst o swoim doświadczeniu i ubrał go w opis kończącego się związku dwojga ludzi. "Goodbye to Romance" jest także nawiązaniem do piosenki "Bye Bye Love" zespołu Everly Brothers. Nie był z początku zaangażowany w nagrania, ale dzięki zachętom basisty i gitarzysty (Randy Rhoads) udało się go ożywić. Udało się, a album "Blizzard of Ozz" okazał się udanym powrotem na scenę.

Niestety wraz z następnym, "Diary of a Madman", były promowane jako solowe albumy Ozzy'ego, a początkowo miał to być zespół z równym udziałem w zyskach wszystkich muzyków. To przerodziło się w napięcia między współpracownikami wokalisty i choć Daisley pozostał z Ozzy'm aż do "No More Tears" to "niesmak pozostał". Ozzy bardzo zaprzyjaźnił się z Rhoadsem, a Daisley, który poczuwał się jako nie tylko współautor materiału i muzyk, ale także ktoś, kto uczestniczył do spółki z gitarzystą w faktycznym postawieniu Księcia Ciemności z powrotem na nogi, poczuł się pominięty.

Z czasem jego drogi zejdą się z Black Sabbath, grał także z Gary'm Moore i Rainbow. Niezależnie od dawnych niesnasek zapisał piękną kartę w historii rocka, a jego współpraca z Ozzy'm przyniosła śliczną balladę, która po latach nie raz podnosiła na duchu wiele połamanych serc.

Najlepsze zagraniczne albumy 2023 roku - rock, metal i alternatywa