Wydaje się, że na przestrzeni lat James Hetfield i Lars Ulrich zmienili zdanie na temat angażowania się przez muzyków Metalliki w inne projekty. Przypominamy, że to właśnie ten aspekt stał się kością niezgody, doprowadzając ostatecznie do odejścia z formacji Jasona Newsteda. Miejsce basisty w zespole zajął w 2003 roku Robert Trujillo, którego takowy rygor już nie obowiązuje. Muzyk niezwykle aktywnie angażuje się w działalność poza zespołem - koncertuje u boku kolegów po fachu, chociażby z Suicidal Tendencies, bierze też udział w nagraniach innych artystów, w ostatnich latach na przykład Ozzy'ego Osbourne'a, Apocalyptiki czy Jerry'ego Cantrella.
Ostatni ze wspomnianych, dziś najbardziej kojarzony z zespołem Alice in Chains, prowadzi także karierę solową. W jej ramach w połowie października wydał swój czwarty autorski krążek, zatytułowany I Want Blood. Rob i jego bas pojawiają się gościnnie na płycie w kawałkach Vilified, Off the Rails i It Comes. Ostatnio Rob wypowiedział się na temat tej współpracy - w zaskakujący jednak sposób.
Jerry Cantrell jest świetnym basistą?!
Panowie odbyli rozmowę w ramach najnowszego odcinka podcastu Metalliki, w którym dużo więcej opowiedzieli o swojej współpracy, która sięga tak naprawdę ponad dwadzieścia lat wstecz! Rob nie ukrywa, że gdy usłyszał pierwszy raz materiał demo na najnowszy album Jerry'ego, czuł, że chce być tego częścią. Dalej, dla wielu dość zaskakująco, Trujillo nazywa Cantrella "jednym ze swoich ulubionych basistów" i dodaje, że chodzi mu przede wszystkim o sposób tworzenia kompozycji.
Na tym jednak Rob nie kończy tłumacząc, że to właśnie od ikony Alice in Chains nauczył się tak naprawdę sztuki prostoty i zrozumiał, że w grze na basie "mniej znaczy więcej". W dalszej części rozmowy Trujillo pozwolił sobie na porównanie I Want Blood do 72 Seasons Metalliki, a numer It Comes określił jako jeden z najtrudniejszych, jakie kiedykolwiek nagrał, a wszystko to ze względu na przestrzeń, która jest w tej piosence i sprawia, że wykonawca nie ma gdzie się ukryć ze swoją partią.
Jerry jest jednym z moich ulubionych basistów, jeśli chodzi o kompozycję. Jest bardzo wybredny i nie wiem, czy on o tym wie, ale dużo nauczyłem się od niego przy pracy nad albumem "Degradation Trip", poznałem sztukę prostoty i to, jak każda nuta rezonuje i przemawia do akordu. Mniej znaczy więcej — tego rodzaju koncepcja. Wspaniale było się z nim spotkać - mówi Robert w podcaście.