Mirosław Gil to człowiek-instytucja na scenie rocka progresywnego. Grał w Believe oraz Collage, ale udzielał się także w innych gatunkach, współpracował choćby z Anitą Lipnicką. Na album „Love will never come” fanom przyszło czekać aż dziesięć lat. Jak widać, dobry materiał potrzebuje czasu by dojrzeć. Wiadomo jednak, że pierwsza data premiery była wyznaczana na Boże Narodzenie 2020, ale pandemia utrudniła te plany.
Już pierwszy singiel „Stone” zdradza, że będzie to płyta pełna emocji, której warto poświęcić więcej uwagi. Utwory pełne aranżacyjnych i produkcyjnych smaczków z każdym kolejnym przesłuchaniem będą nam zdradzać coś nowego, a oprócz samego gitarzysty zdecydowanie warto zwrócić uwagę na wpływ pozostałych muzyków na kształt materiału. Perkusista Robert Kubajek grał choćby w Believe czy Closterkeller, wokalista Karol Wróblewski także znany z Believe, basista Przemas Zawadzki występujący wcześniej w Believe, Collage, Sattelite i wreszcie Małgorzata Kościelniak, którą możecie znać z grupy Ananke – oni wszyscy odcisnęli swoje piętno na tym krążku. Polecamy do słuchania, wbrew okładce, nie tylko w pochmurne dni!