Sam Fender pojawił się na muzycznym rynku w 2017 roku. To wtedy światło dzienne ujrzał jego debiutancki singiel, zatytułowany Play God, a rok później EP-ka Dead Boys. Współpracę z początkującym artystą zdecydowała się nawiązać wytwórnia Polydor Records, a on sam powoli i konsekwentnie budował swoją pozycję na rynku. W efekcie wydany przez Sama jego pierwszy pełnoprawny album Hypersonic Missiles dotarł na szczyt oficjalnej listy przebojów w Wielkiej Brytanii, a on sam zaczął być wskazywany jako jeden z najbardziej obiecujących współczesnych artystów.
Z jeszcze lepszym przyjęciem spotkało się drugie autorskie wydawnictwo Fendera. Krążek Seventeen Going Under wzbudził bardzo duży rozgłos w muzyce i otrzymał nominacje do takich nagród, jak Brit Awards oraz Mercury Prize. Po jego premierze Sam zrobił sobie krótką przerwę, aby powrócić kilka miesięcy temu z nowym projektem.
Wielka wygrana Sama Fendera
Mowa o wydanym w lutym tego roku albumie People Watching. Wydawnictwo od samego początku określane było jako wyraz bardzo dużej muzycznej dojrzałości i artystycznego rozwoju Sama. Nic więc dziwnego, że podobnie, jak w przypadku Seventeen Going Under nowa płyta artysty także otrzymała nominację do Brit Awards w kategorii 'Best Rock/Alternative Act', a on sam statuetkę otrzymał.
Powtórzyła się także nominacja dla muzyka do prestiżowego Mercury Prize. Nie da się ukryć, że Fender miał niezwykle mocną konkurencję dla swojego People Watching w postaci m.in. Fontaines D.C. i ich głośnego krążka Romance, Wolf Alice i The Clearing czy Pulp oraz ich More.
Być może ku zaskoczeniu wielu - wygląda na to, że także samego zainteresowanego - to właśnie najnowsza płyta Sama Fendera zgarnęła tegoroczne Mercury Prize! Muzyk odebrał statuetkę osobiście, nie kryjąc zaskoczenia decyzją jurorów i dziękując ze sceny chociażby właśnie członkom irlandzkiego składu.