W drugiej połowie lat 80. Metallica miała już na koncie dwa albumy studyjne: przełomowy debiut, Kill 'Em All i nieco bardziej zróżnicowany brzmieniowo Ride the Lightning, i była już stosunkowo dobrze rozpoznawalna w świecie muzyki, co umożliwiało jej koncertowanie po całym świecie. We wrześniu 1985 roku formacja weszła do studia Sweet Silence w duńskiej Kopenhadze, gdzie przez kolejne trzy miesiące nagrywała swój trzeci krążek. Ten ukazał się dokładnie 4 marca 1986 roku pod tytułem Master of Puppets i udało mu się odnieść kolosalny sukces na całym świecie, Dziś, prawie czterdzieści lat po jego wydaniu, wydawnictwo to uznaje się za jedno z najważniejszych w historii metalu, przełomowy i niezwykle wpływowy dla samego thrash metalu.
Kirk Hammett o nagraniach legendarnego wydawnictwa
W ubiegłym roku Kirk Hammett był gościem podcastu, prowadzonego przez Ricka Beato. Gitarzysta omówił w wywiadzie album po tym, gdy wskazał właśnie na niego, gdy został poproszony przez Beato o wybór płyty Metalliki, na której dosłownie wszystko połączyło się w jedną całość tak, jak sobie wyobrażał. Hammett mówi otwarcie, że każdy zdawał sobie sprawę z tego, że właśnie powstaje coś nowego, wyjątkowego, a przy tym innego, co może nie być tak łatwo zaakceptowane przez kogokolwiek. Kirk nie ukrywa, że darzy Master of Puppets szczególnym sentymentem tym bardziej, że każdy z muzyków dał dosłownie całego siebie podczas nagrań.
Dla mnie "Master of Puppets" to bardzo sentymentalny album. Wiedzieliśmy, że gdzieś zmierzamy, wiesz, i wiedzieliśmy, że to prowokacyjne, i wiedzieliśmy, że może to nie zostać zaakceptowane przez nikogo, ale byliśmy w pełni zaangażowany w to, wiesz, w każdą pojedynczą nutę. Musieliśmy naprawdę w tym być i myślę, że to widać - mówi Kirk w wywiadzie.
Oto ostatni utwór, nagrany podczas sesji do "Master of Puppets"
W tej samej rozmowie Kirk zdradził, który utwór powstał jako ostatni podczas sesji nagraniowych. Okazuje się, że była to kompozycja The Thing That Should Not Be. Bardzo często numer ten wskazuje się jako najcięższy z całej płyty, zainspirowany bardzo brzmieniem Black Sabbath, w warstwie tekstowej odnoszący się do twórczości amerykańskiego pisarza, autora opowieści grozy, twórcy mitologii Cthulhu, H.P. Lovecrafta.
Wiesz, kiedy teraz do tego wracam, zalewa mnie masa wspomnień. Nawet gdy właśnie puszczasz "The Thing That Should Not Be", pamiętam, że to była ostatnia piosenka, którą skończyliśmy na ten album [...]. I pamiętam, że miałem 45 minut na zrobienie tego solo na gitarze, bo musiałem jechać na lotnisko, i pomyślałem: "Lepiej, kur*a, zrobię to solo na gitarze w te 45 minut, bo inaczej zostanę na w Kopenhadze trochę dłużej, niż się spodziewałem!" - mówi Kirk w rozmowie.