Oskarżony o skopiowanie samego siebie. Jak John Fogerty bronił się gitarą w sądzie?
Historia rock'n'rolla zna wiele absurdów, ale niewiele może równać się z prawną batalią, jaką John Fogerty stoczył w obronie własnej twórczości. W 1985 roku Saul Zaentz, szef wytwórni Fantasy Records, wytoczył przeciwko muzykowi najcięższe działa, oskarżając go o plagiat samego siebie. Według niego solowy hit Fogerty'ego „The Old Man Down the Road” był bezczelną zrzynką z „Run Through the Jungle”, numeru Creedence Clearwater Revival z 1970 roku. Cały paradoks polegał na tym, że Fogerty skomponował obie piosenki. Niestety, restrykcyjny kontrakt z 1969 roku sprawił, że prawa do klasyka CCR należały do wytwórni. To była zresztą tylko kolejna runda w ciężkiej walce, która wcześniej kosztowała artystę ugodę i zmianę tytułu piosenki „Zanz Kant Danz” po pozwie o zniesławienie na 144 miliony dolarów.
Gdy w listopadzie 1988 roku sprawa wreszcie trafiła na wokandę w San Francisco, sala sądowa na moment zamieniła się w scenę rockową. W kulminacyjnym momencie procesu John Fogerty wniósł ze sobą gitarę i usiadł na miejscu dla świadków. Podpiął instrument i zagrał, udowadniając ławie przysięgłych coś, co dla każdego muzyka jest oczywiste: każdy twórca ma swoje muzyczne DNA. Demonstrując riffy z obu spornych kawałków oraz kompozycji mistrzów bluesa, takich jak Howlin' Wolf i Bo Diddley, pokazał, że charakterystyczny styl to podpis artysty, a nie dowód na kopiowanie. Jego argumentacja trafiła w dziesiątkę. Przysięgli orzekli, że utwory, choć zrodzone z tej samej pasji, są dwoma odrębnymi dziełami.
Wygrał, a i tak musiał zapłacić milion dolarów. Jak Fogerty zmienił prawo w USA?
Mimo że Fogerty wybronił swój riff, batalia była daleka od końca, a zwycięstwo miało gorzki smak. Obrona przed absurdalnymi zarzutami pochłonęła ponad milion dolarów, czyli więcej, niż artysta zarobił na singlu, o który toczył się spór. Kiedy, zgodnie z amerykańską Ustawą o prawie autorskim, złożył wniosek o zwrot kosztów, spotkał się z odmową. Sąd powołał się na tak zwany „podwójny standard”, który sprawiał, że korporacje mogły bezkarnie nękać artystów procesami. System był ustawiony pod gigantów: pozywający niemal z automatu odzyskiwali koszty, ale pozwany muzyk, nawet po wygranej, musiał udowodnić złą wolę wytwórni, co zakładało kolejną finansową pętlę na jego szyję.
Fogerty nie zamierzał się jednak poddać i postanowił pójść na całość, pukając do drzwi samego Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych. To nie była już tylko jego prywatna wojna. To była walka o zasady dla całej branży. W historycznym orzeczeniu z 1 marca 1994 roku sędziowie jednogłośnie zmiażdżyli niesprawiedliwą praktykę, uznając, że prawo musi traktować obie strony jednakowo. Ta decyzja stała się przełomowym akordem w historii prawa autorskiego, dając artystom potężną broń w starciach z korporacyjnymi molochami. Ostatecznie, po latach walki, Fogerty odzyskał ponad 1,3 miliona dolarów, które musiał wydać, by obronić swoją godność.
Odzyskał prawa do hitów CCR po 50 latach! Zamiast sprzedać, kupił własną duszę
Aby zrozumieć skalę tej wojny, trzeba cofnąć się do samego początku. U jej podstaw leżał niewolniczy kontrakt z 1969 roku, który zmuszał Fogerty'ego do nagrywania trzech albumów rocznie, finansowe manipulacje i bolesne zdrady. Cios przyszedł nawet z najmniej spodziewanej strony, bo to basista CCR, Stu Cook, jako pierwszy doniósł szefowi wytwórni o rzekomym podobieństwie piosenek. Te doświadczenia odcisnęły na artyście głębokie piętno. Przez lata bał się komponować w swoim charakterystycznym stylu „swamp rock”, zakładając sobie twórczy kaganiec w obawie przed kolejnymi pozwami. Ta trauma była tak silna, że na powrót do własnych korzeni odważył się dopiero w 2007 roku, nagrywając symboliczny album „Revival”.
Przez blisko pół wieku John Fogerty toczył bitwę o swoje artystyczne dziedzictwo. Przebłysk nadziei pojawił się w 2004 roku, gdy Fantasy Records zmieniło właściciela, a nowy zarząd przywrócił muzykowi tantiemy, których był pozbawiony przez 25 lat. Wielki finał tej rockowej sagi nastąpił jednak w styczniu 2023 roku. W wieku 77 lat muzyk wreszcie zatriumfował, nabywając większościowy udział w prawach do całego katalogu Creedence Clearwater Revival. W czasach, gdy legendy pokroju Bruce'a Springsteena czy Boba Dylana spieniężały dorobek życia za setki milionów dolarów, Fogerty zrobił coś odwrotnego. Zamiast sprzedawać, kupił, udowadniając, że w tej pięćdziesięcioletniej walce nigdy nie chodziło tylko o pieniądze. Chodziło o odzyskanie duszy.