Chris Adler po rozstaniu z Lamb of God usunął się w cień. Przypominamy, że muzyk był jednym z założycieli formacji i jej stałym członkiem przez równo 25 lat. W 2018 roku perkusista ograniczył swoją działalność po poważnym wypadku motocyklowym, a na koncertach zastępował go Art Cruz z formacji Prong. Do gry w Lamb of God Adler już jednak nie wrócił, a gorzkie okoliczności rozstania z formacją przywołał w nowym wywiadzie.
W rozmowie dla Loaded Radio bębniarz zdradził, że lata temu otrzymał diagnozę dystonii, czyli choroby neurologicznej, która doprowadza do zaburzeń ruchowych. Jego zdaniem przypadłość ta, w połączeniu z wypadkiem, stała się dla pozostałych członków grupy okazją do zwolnienia go. Chris wspomniał też, że doszło do tego w mało przyjemny sposób, gdyż przez wiadomość e-mail.
ZOBACZ TAKŻE: Chris Adler o okolicznościach zwolnienia go z Lamb of God
Jak działa się w Megadeth?
Przypominamy, że Lamb of God to nie jedyna metalowa ikona, w której Adler miał okazję grać. W latach 2015-2016 był on także perkusistą Megadeth i nagrał z zespołem tylko jeden album - nagrodzony statuetką Grammy krążek Dystopia. W wywiadzie dla Loaded Radio Chris opowiedział więc o tym, jak to jest pracować z Davem Mustainem.
Okazuje się, że perkusista ma wyłącznie dobre wspomnienia, dotyczące "Rudego". Adler stwierdził, że ten jest niezwykle miłym człowiekiem i genialnym gitarzystą, a możliwość pracy z nim była niczym "spełnienie marzeń". Bębniarz wspomina, że miał okazję poznać Dave'a już w 2005 roku, jednak dopiero dekadę później otrzymał propozycję współpracy. Do tej nie doszło jednak od razu - Chris opowiada, że początkowo stawił się na kilka prób, aby przekonać się, czy da sobie radę. Początkowo czas spędzał tylko z Mustainem, aż w końcu ten zaproponował mu dołączenie do Megadeth. Efektem tego był album Dystopia, trasa koncertowa i oczywiście nagroda Grammy. W wywiadzie Adler nie szczędził miłych słów dla frontmana ikony thrash metalu:
Ponieważ jest tym, kim jest i ze względu na to, jaką uwagę przyciąga w każdym pomieszczeniu, do którego wchodzi, trudno jest dostać się do jego wewnętrznego kręgu. Ale gdy już uda się to uda, jest on najbardziej hojnym, najmilszym, najżyczliwszym facetem. Ma piękną rodzinę. Wszyscy są cudownymi ludźmi. Rozumiem te obrony, mury, które trochę się wznoszą - to po prostu dla jego własnej ochrony, naprawdę. Może mógłby powiedzieć coś inaczej tu i ówdzie po drodze. Nie mnie to oceniać. Ale spędziliśmy razem niesamowity czas i nadal uważam go za przyjaciela, a bycie tego częścią przez tak długi czas było zaszczytem - stwierdził Chris Adler.
