Historię heavy metalowych muzyków napisano już tak wiele razy i z tylu perspektyw, że nie będziemy tu tracić Waszej uwagi na jej pełne przytaczanie. Założona przez Steve’a Harrisa grupa dzięki energetycznym koncertom, muzycznej mieszance punka z pierwszą falą heavy metalu oraz naprawdę tytanicznej pracy wykuła sobie drogę do międzynarodowej sławy.
Zanim jednak rozpocznie się jego historia, istniała inna grupa o identycznej nazwie. Pierwsze Iron Maiden powstało pod koniec lat 60-tych i nie miało nic wspólnego ze swoimi następcami – zarówno muzycznie jak i personalnie. Z początku grali jako „Bum”, co można luźno tłumaczyć jako „Menel”, jednak z czasem odeszli od tej nazwy, która nie zjednywała im sympatii promotorów i klubów. Uważano ją wówczas za obraźliwą. Ciekawe, gdyby wiedzieli, że za parę dekad na scenach pojawi się Anal Vomit albo Excrementory Grindfucker.
Na młodych muzyków wpływ miały między innymi takie kapele jak Led Zeppelin, Cream czy wczesne nagrania Pink Floyd. Słychać u nich także wpływy Jethro Tull. Im dalej w głąb rockowego grania, tym mroczniejsze teksty. „God of Darkness”, który znajdzie się na pierwszym albumie, mógłby spokojnie pojawić się w repertuarze Black Sabbath albo Uriah Heep. Oparty jest na bluesowych patentach, ale słychać, że nadchodzi nowe – coś, co Black Sabbath przekuje potęgę heavy metalowego riffu.
W 1970 roku grupa zmieniła nazwę na „Iron Maiden” i podpisała kontrakt na debiutanckie nagrania. W związku z tym pojawiło się wiele śmiałych promocyjnych planów, jednak żaden z nich nie wypalił. Skład grupy zaczął trzeszczeć w szwach i w końcu zaczęli z niego odchodzić muzycy. Dołączali między innymi do takich grup jak Inner City Unit, Spirit oraz Zior.
Album zbierający nagrania grupy będzie miał tytuł „Maiden Voyage” i niestety będzie już tylko zapisem wspomnienia o grupie, która miała potencjał, ale niestety nie przetrwała prób czasu i rynku. Posłuchajcie jak brzmi to drugie, a właściwie to pierwsze Iron Maiden.
Polecany artykuł:
