Zespół Bon Jovi postanowił w naprawdę wielkim stylu świętować swoje przypadające na ten rok czterdziestolecie. Formacja pod koniec kwietnia zaprezentowała serial dokumentalny o swojej karierze, Thank You, Goodnight: historia Bon Jovi, a oglądając go fani i fanki mieli z tyłu głowy myśl, że już za chwilę ukaże się jej nowy album!
Mowa o wydawnictwie, zatytułowanym Forever, które ukaże się już 7 czerwca. Do tej pory dane nam jest słuchać dwóch zapowiadających projekt singli: Legendary i Living Proof - oba spotkały się z bardzo ciepłym przyjęciem wielbicieli i wielbicielek formacji. Wciąż niejasny jest jednak inny, dla słuchaczy z pewnością niezwykle istotny, temat, mianowicie, czy nowy album grupy promowany będzie na koncertach. Jon Bon Jovi już jakiś czas temu dawał do zrozumienia, że trasa zostanie ogłoszona tylko wtedy, gdy jego forma wokalna wróci do normy na tyle, by był on w stanie grać ponad dwugodzinne koncerty, kilka dni w tygodniu. Jak na siłach obecnie czuje się muzyk?
Jon Bon Jovi o swojej formie wokalnej
Muzyk udzielił wywiadu dla "Associated Press", w którym niezwykle otwarcie i szczerze mówi o tym, jak trudno było mu pogodzić się z problemami wokalnymi, z którymi przyszło mu zacząć się mierzyć dwa lata temu. Jon zwraca uwagę, że nie może zrozumieć, skąd wynika jego stan, gdyż, jak zapewnia, zawsze starał się utrzymywać higienę wokalną i śpiewać w sposób technicznie poprawny. Jon mówi dalej, jak wdzięczny jest swojemu lekarzowi, który zaproponował mu zabieg, ratując w ten sposób jego wokal.
Jak jest dziś? Czy temat koncertów jest obecnie bardziej prawdopodobny? Niestety, nic na to nie wskazuje. Jak mówi artysta, wciąż jest on w trakcie "zaawansowanej terapii wokalnej", zapewnia jednak, że radzi sobie naprawdę bardzo, bardzo dobrze. Dalej wokalista mówi, że proces nagrania płyty Forever był dla niego łatwy, gdyż był dość stały, dawał mu przestrzeń do ćwiczeń i poprawek - zupełnie inaczej jednak sytuacja ma się w przypadku koncertów.
Nadal jestem w trakcie terapii wokalnej. Ale radzę sobie świetnie. Album był łatwy do zrobienia. Ten proces ma charakter stały. Czy chciałbym, żeby to było jak włącznik światła? Tak. To znaczy powiedziałem lekarzowi: „Byłem grzecznym chłopcem. Chcę nacisnąć przełącznik i mieć to już za sobą". Ale to po prostu nie tak działa. Tak jak sportowiec wracający po kontuzji więzadła krzyżowego przedniego czy z czymkolwiek innym, to po prostu wymaga czasu. Tak to będzie wyglądać. Ale tak, terapia jest nadal intensywna, ale jestem pewien, że będzie coraz lepiej - mówi Jon.