Ciężko znaleźć osobę, która w czasie tegorocznego lata nie słyszała o gwałtownych zjawiskach atmosferycznych albo sama nie była ich świadkiem. Już na początku roku temperatury w Polsce biły rekordy i były aż o 2,75 st. C wyższe od średniej z trzech poprzednich dekad. Tak ekstremalne upały wywołują kolejne zagrożenia takie jak susze, braki w dostawach wody, ale również gwałtowne zjawiska atmosferyczne zagrażające naszemu mieniu, zdrowiu i życiu. To konsekwencje, coraz bardziej widocznego w naszym regionie, kryzysu klimatycznego, który już: zagraża życiu i zdrowiu Polaków, podnosi koszty życia i obniża jego komfort, a także prowadzi do wzrostu kosztów gospodarczych i nieodwracalnych zniszczeń przyrody, od której zależy nasze bezpieczeństwo.
Strażacy na pierwszej linii frontu
Z danych Państwowej Straży Pożarnej wynika, że tego lata strażacy musieli interweniować blisko 250 tysięcy razy – to średnio nawet ok. 2200 razy każdego dnia i aż o ok. 63 procent więcej niż jeszcze 10 lat temu. Na te wyniki nie miały wpływu tylko powodzie - nie licząc katastrofalnego września było to wciąż o ok. 56 procent interwencji więcej niż w 2014 roku. Z kolei tylko w czasie trwania ekstremalnych powodzi na południu jednego dnia zanotowano ponad 15 000 interwencji.
Strażacy, zwłaszcza ochotnicy, to grupa, która jest blisko gwałtownych zjawisk atmosferycznych. Na co dzień są też blisko swoich lokalnych społeczności, nieraz będąc dla nich autorytetem. Dlatego w filmie, przygotowanym przez Fundację Sendzimira i Fundację Stocznia przy wsparciu Związku Ochotniczych Straży Pożarnych RP, głośno mówią do wszystkich Polaków, że to, co zafundowało nam tegoroczne lato, to nie jest przypadek – te anomalie są skutkiem zmiany klimatu i jeśli skonsolidowane działania ochrony i odbudowy przyrody nie zostaną podjęte, to będziemy ich doświadczać coraz częściej.
"To było katastrofalne lato, a kolejne mogą być jeszcze gorsze! Służę wiele lat i czegoś takiego nie widziałem. W te wakacje strażacy z całej Polski brali udział w blisko 250 tysiącach interwencji. Kiedy jedna część kraju zmagała się z ekstremalnymi powodziami druga wciąż walczyła z hydrologiczną suszą i trąbami powietrznymi. Obecnie sezon z wysokimi temperaturami, silnym wiatrem czy gwałtownymi opadami deszczu znacznie się wydłużył, a to oznacza, że ekstremalne zjawiska pogodowe są coraz bardziej dotkliwe dla nas wszystkich i trzeba głośno mówić o tym, że ich przyczyną jest zmiana klimatyczna" – mówi Paweł Kuna z OSP Wieliszew.
Od suszy do powodzi
Zmiana klimatu zwiększa częstotliwość i intensywność występowania ekstremalnych zjawisk pogodowych. Wysokie temperatury towarzyszące nam od początku lata, doprowadziły do suszy, która objęła dużą część naszego kraju, a także nawałnic, trąb powietrznych czy nagłych powodzi błyskawicznych. Końcówka lata była jeszcze bardziej ekstremalna. Na południu Polski wystąpiły gwałtowne opady deszczu dochodzące do 500 litrów na m kw. W ciągu kilku dni spadło tyle deszczu, ile średnio przez ponad jedną trzecią roku, to tak jakby wylać na każdy metr kwadratowy powierzchni ziemi aż 50 wiader pełnych wody. Wielkie powodzie, które w ostatnich dniach wystąpiły w województwie dolnośląskim, opolskim i śląskim, spowodowały olbrzymie straty ekonomiczne. Zniszczona została infrastruktura hydrologiczna, a także tysiące budynków mieszkalnych, szkoły, drogi, mosty oraz zakłady przemysłowe. Powrót do stanu sprzed powodzi może potrwać miesiące, a nawet lata, generując ogromne koszty dla budżetu państwa. Zalane zostały również tereny rolnicze, które przez to utraciły zdolność do produkcji żywności, co może wpłynąć na wzrost cen na rynku. Straty wywołane przez powódź w 1997 r. wyniosły według oficjalnych szacunków około 12 mld zł, z kolei powódź w 2010 r. spowodowała straty rzędu 12,5 mld zł1.
Musimy zacząć działać
"Bardzo beztrosko przez ostatnie kilkadziesiąt lat traktowaliśmy środowisko, przyrodę. I to jest taka sytuacja, która doprowadziła do na tyle dużej degradacji krajobrazu, że on przestał pełnić swoje funkcje, które regulują krążenie wody" - mówi dr hab. Iwona Wagner z Katedry UNESCO Ekohydrologii i Ekologii Stosowanej przy Uniwersytecie Łódzkim i członkini rady Fundacji Sendzimira. "Myślę, że może to dramatyczne wydarzenie w końcu nam pozwoli wyjść z iluzji, że zmiany klimatu są nieistotne albo że jakoś damy sobie radę. Nie, kryzys klimatyczny się nasila" - dodaje.
Aby przeciwdziałać skutkom zmiany klimatu, potrzebne są rozwiązania zatrzymujące degradację i uszczelnianie terenów naturalnych, poprawiające stan wody i lasów, a także pomagające skuteczniej zapobiegać niebezpiecznym zjawiskom pogodowym i chronić nas przed ich skutkami. Kluczowe jest zredukowanie emisji gazów cieplarnianych. Powstrzymanie zmiany klimatu nie uda się jednak bez edukacji społecznej, międzynarodowej współpracy oraz regulacji prawnych i biznesowych, które jak najszybciej powinny zostać wypracowane i wdrożone. Potrzebna jest strategia odejścia od paliw kopalnych, nowe prawo klimatyczne i ochrony środowiska, tak by uniknąć powtórki z powodzi i chronić ludzi. Polscy politycy w dalszym ciągu nie określili kiedy odbędzie się spotkanie z naukowcami, autorami apelu do parlamentarzystów.
"Jednym z brakujących narzędzi do strategicznej walki z kryzysem klimatycznym jest także Prawo Odbudowy Przyrody (Nature Restoration Law, NRL). Pozwala ono wdrażać rozwiązania takie jak zalesianie, które zatrzymuje opad tam, gdzie spada, odtwarzanie terenów bagiennych, które są jak gąbka na wodę, i renaturyzacja rzek. Te rozwiązania pomogą wzmocnić naszą odporność na skutki zmian klimatycznych" – wymienia Wagner.