Wokalista Avenged Sevenfold o tripach i najnowszej płycie. Nie byłoby jej bez eksplorowania psychodelików

i

Autor: Franck Patrick/action press/REX/Shutterstock/EAST NEWS

Wokalista Avenged Sevenfold o tripach i najnowszej płycie. Nie byłoby jej bez "eksplorowania psychodelików"

2023-03-29 12:12

Na wstępie zaznaczamy: nie polecamy i nie promujemy eksperymentowania z narkotykami. Jednak żeby zrozumieć najnowszą płytę trzeba wiedzieć czego użyto przy jej tworzeniu. Jak twierdzi M. Shadows gitary to jedno, ale równie ważnym instrumentem były środki psychoaktywne. Album, którzy ukaże się w czerwcu, będzie zupełnie inny od poprzednich.

To fakt, już od pierwszych dźwięków singla „Nobody”, który zapowiada nowy krążek. Swoją drogą gorąco polecamy naprawdę ciekawy animowany teledysk. Jednak jeśli chodzi o muzykę, to zdecydowanie nowa odsłona grupy. Po ewidentnych, czasem nawet za bardzo, ukłonach w stronę Metallici z czarnego albumu (wręcz łudząco podobny do „Sad but true” kawałek "This Means War") grupa zmieniła źródło inspiracji i najwyraźniej zwróciła się w stronę psychodelicznego rocka spod znaku Hawkwind. Trzeba przyznać, zaskoczyli nas takim zwrotem akcji, a element zaskoczenia przy premierze rockowej zawsze jest mile widziany.

Podczas rozmowy z TRAX Podcast M. Shadows przekonuje, że „Nobody” nie powinien być traktowany jako reprezentacyjny dla całego zestawu z „Life is but a dream”, a jedynie jako najprzystępniejszy i zawierający te elementy, których fani po zespole mogą się spodziewać: melodię, mocny rytm, gitarowy riff. Jednocześnie aranż jest jak na heavy metalowy zespół bardzo progresywny.

Według M. Shadowsa jednym z czynników, które doprowadziły Avenged Sevenfold w to miejsce jest 5-MeO-DMT, z którą mocno eksperymentował wraz z gitarzystą Synysterem Gatesem. Postawili sobie za cel, w przeciwieństwie do poprzednich płyt, nie przejmować się gatunkami.

- Gdy szukasz brzmienia gitary, albo riffu, do czegoś takiego jak „Nobody”, który ciągnie się transowo musieliśmy jak przechodzić między molowymi i durowymi skalami, by stało się to ciekawe. Jednocześnie praktycznie nie zależało nam na konkretnych nutach i dźwiękach – opowiada wokalista – chceiliśmy by brzmiało to bucząco, prawie jak w „Terminator 2”, a potem planowaliśmy to zagrać melodyjnie. To doświadczenie psychodeliczne nas tak ośmieliło. Nie bierzcie psychodelików i nagrywajcie Pink Floyd. Róbcie swoje.

M. Shadows dodaje, że to właśnie środki psychoaktywne pozwoliły mu przekroczyć własne ograniczenia, także stylistyczne.

- Przez kilka lat razem z Synysterem głęboko siedzieliśmy w psychodelikach – mówi – jedną z tych rzeczy było 5-MeO-DMT. Ja miałem ciężkie przejścia, jestem typem osobowości A i ego zostaje kompletnie zdemolowane. Wychodzisz z ciała i znacznie więcej, ale jedno, co zrozumiałem to fakt, że życie jest bardzo krótkie. Nie wypuszczaj do ludzi niczego, dopóki nie jest to „śmiałe”, takiego słowa bym użył. „Śmiałe” w znaczeniu: nie graj jedynie w ramach swojego gatunku.

Rzeczywiście „Nobody” pokazuje, że grupa postanowiła wypłynąć na szeroki ocean muzycznych eksperymentów. O tym, gdzie ten rejs ich zabierze dowiemy się w czerwcu, wraz z premierą „Life is but a dream”.

Metalowe albumy wszech czasów / Eska Rock