W złych rękach brzmiał fatalnie. A stał się ścieżką dźwiękową lat 90!

2025-11-16 12:09

Potężna ściana gitarowego dźwięku stała się ścieżką dźwiękową dla buntowników lat dziewięćdziesiątych. Za tym ikonicznym tonem często stała jedna kostka, która w niewłaściwych rękach brzmiała po prostu fatalnie. Opowieść o tym, jak efekt Big Muff zdefiniował brzmienie rocka alternatywnego, jest historią przypadkowego odkrycia.

The Smashing Pumpkins

i

Autor: mat. prasowe/ Materiały prasowe

Jedna kostka, która miała zgnieść konkurencję. Jak narodził się Big Muff?

W rock'n'rollowej gorączce 1969 roku, w sercu Nowego Jorku, narodziła się legenda. Mike Matthews, założyciel Electro-Harmonix, wraz z inżynierem Bobem Myerem, powołali do życia efekt, który z założenia miał być dźwiękowym Goliatek. Big Muff Pi, bo o nim mowa, nie był kolejnym grzecznym fuzzem. Sercem tej bestii był czterostopniowy obwód wzmacniacza napędzany dwoma zestawami diod, które wyzwalały prawdziwe brzmieniowe tsunami. Jego sygnaturą stał się niemal nieskończony sustain, który pozwalał nutom wisieć w powietrzu, oraz mocno wycięty środek pasma, tworzący potężną, a zarazem jedwabiście gładką ścianę dźwięku. Pierwsza wersja, ochrzczona mianem „Triangle” z powodu układu gałek, przez lata zmieniała skórę, ewoluując w takie ikony jak „Ram’s Head” z 1973 roku. Kulminacją tej ewolucji była wersja op-amp z lat 1977-78, która, choć początkowo niedoceniona, miała wkrótce stać się dźwiękowym paliwem dla całej nadchodzącej dekady.

Grunge’owe kapele wszech czasów / Eska ROCK

Brzmiało fatalnie, dopóki Corgan nie odkrył jednego triku. Sekret brzmienia „Siamese Dream”

Prawdziwa eksplozja popularności tej niedocenianej wersji nadeszła w 1993 roku, kiedy to Big Muff op-amp został wyniesiony na ołtarze rocka za sprawą gitarowego monolitu, jakim był album „Siamese Dream” The Smashing Pumpkins. Billy Corgan, polując na gęste i kremowe brzmienie w duchu Black Sabbath, wpadł na ten efekt niemal przez przypadek, słysząc go w akcji u zespołu Catherine. Droga do idealnego soundu była jednak wyboista. Kostka, wpięta w wejście high-gain wzmacniacza Marshall JCM800, brzmiała po prostu fatalnie. Dopiero podłączenie jej do wejścia low-gain i odkręcenie końcówki mocy na pełen regulator pozwoliło tej bestii zaryczeć z całą mocą. Sama sesja nagraniowa była syzyfową pracą. Corgan misternie tkał dźwiękowe gobeliny, nakładając na siebie nawet sześć partii gitarowych, co dla producenta Butcha Viga było istnym koszmarem przy konsolecie. Efekt końcowy był jednak porażający. Powstało monumentalne, wielowarstwowe brzmienie, które stało się gitarowym DNA tej płyty i drogowskazem dla całego pokolenia gitarzystów.

Debiut Mudhoney nosił jego imię. Jak Big Muff zdefiniował brzmienie grunge'u?

Ale Chicago to nie jedyne miasto, gdzie Big Muff siał dźwiękowe spustoszenie. Na deszczowej, grunge'owej scenie Seattle również odcisnął swoje brudne, przesterowane piętno. Dowód jest tak subtelny jak cios obuchem: debiutancka EP-ka Mudhoney z 1988 roku, zatytułowana po prostu „Superfuzz Bigmuff”. Ten soniczny manifest, będący hołdem dla dwóch ulubionych zabawek zespołu, stał się jednym z kamieni węgielnych całego gatunku. Ślady Big Muffa znajdziemy również na albumie, który wstrząsnął posadami muzycznego świata, czyli „Nevermind” Nirvany. Sam Butch Vig potwierdził, że Kurt Cobain użył go podczas nagrywania utworu „Lithium”, spinając go z Fenderem Bassmanem dla uzyskania jeszcze głębszego i mroczniejszego tonu, chociaż na żywo częściej deptał po kostkach Bossa. Na tym nie kończy się lista jego wyznawców. Big Muff był nieodłącznym elementem arsenału J. Mascisa z Dinosaur Jr., który traktował go niemal jak kolejnego członka zespołu. Swoje miejsce znalazł także w pedalboardach Thurstona Moore'a i Lee Ranaldo z Sonic Youth, dodając hałaśliwej magii ich gitarowym eksperymentom.

Firma zbankrutowała, ale legenda przetrwała. Jak Big Muff powrócił zza żelaznej kurtyny?

Wydawało się, że historia Big Muffa dobiegnie końca, gdy w 1984 roku Electro-Harmonix zbankrutowało. Legenda mogła przepaść na zawsze, jednak jej twórca, Mike Matthews, nie zamierzał składać broni. Wykonał zaskakujący ruch, nawiązując współpracę z rosyjską fabryką w Petersburgu, skąd na świat wyszły pancerne, kultowe wersje Sovtek. Modele o militarnie brzmiących przydomkach, jak „Civil War” czy „Green Russian”, szybko podbiły serca gitarzystów swoim niepowtarzalnym, gęstym charakterem. W 2000 roku Big Muff zatoczył koło, a jego produkcja triumfalnie powróciła do rodzinnego Nowego Jorku, gdzie dziedzictwo jest pielęgnowane przez liczne reedycje. Kropkę nad „i” postawiono w 2017 roku. W hołdzie dla jego wkładu w historię muzyki, Electro-Harmonix połączyło siły z samym Billym Corganem, wznawiając produkcję modelu op-amp, dokładnie tego samego potwora, który wyrył brzmienie „Siamese Dream” w rockowej skale. Ten ruch był ostatecznym potwierdzeniem, że jego charakterystyczny, chrzęszczący sound, tak idealny dla grunge'u i punka, na stałe zajął miejsce w panteonie rockowej gitary.