Tworzyć w zgodzie z samym sobą. Recenzja albumu "Saving Grace" Roberta Planta

2025-09-29 16:29

Robert Plant, pomimo skończonych w tym roku 77 lat, wciąż tworzy, nagrywa oraz oczywiście koncertuje. Muzyk postanowił przerwać trwającą aż osiem lat przerwę od wydawania wyłącznie pod własnym nazwiskiem i powrócił z albumem "Saving Grace". Wydawnictwo już od pierwszych nut jawi się jako wyraźny dowód na to, że Plant dziś nie zabiega o szczyty, powszechne pochwały, a jedyne czego chce, to tworzenia tego, co gra mu w duszy.

Robert Plant

i

Autor: Materiały prasowe - Tom Oldham/ Materiały prasowe

Robert Plant szybko po rozpadzie Led Zeppelin postanowił wystartować z karierą solową. Muzyk, wokalista i autor tekstów już w 1982 roku wydał album, zatytułowany Pictures at Eleven. Rok później artysta zaskoczył inspirowanym synth-popem The Principle of Moments, a na kolejnej płycie, Shaken 'n' Stirred, postanowił nieco zabawić się z "nową falą" i post punkiem. Jeszcze w latach 80. na krążku Now and Zen Plant powrócił do rockowych korzeni i w klimacie tym pozostał także na kolejnym wydawnictwie.

Nie da się nie zauważyć, patrząc na przekrój dyskografii artysty, że po osiągnięciu szczytów w formacji, którą postrzega się jako pionierską dla hard rocka, postanowił on spróbować czegoś nowego, wypróbować siebie i swoje umiejętności na najróżniejszych możliwych płaszczyznach. Gdzieś już w pierwszej połowie lat 90. pojawił się w tym wszystkim folk z domieszką bluesa - kto by się spodziewał, że to właśnie w tym muzycznym świecie Robert Plant - jeden z najbardziej cenionych rockowych wokalistów na świecie, poczuje się najlepiej.

Najlepsi wokaliści rockowi wszech czasów - zagranica

Robert Plant w innym wydaniu

Gdzieś w latach 2000. Plant zdawał się pokazywać, że tym razem odkrył i postanowił spróbować się w muzyce niezwykle charakterystycznej, cenionej szczególnie w żyjących folkiem, rock and rollem, bluesem oraz country Stanach Zjednoczonych. Americana na dobre wybrzmiała na pierwszym albumie, będącym owocem współpracy artysty i amerykańskiej wokalistki i skrzypaczki Alison Krauss. 

Raising Sand osiągnął kolosalny, nie dla każdego spodziewany, sukces krytyczny, całkowicie dominując rozdanie nagród Grammy z 2009 roku. Robert i Alison ponownie połączyli siły w 2021 roku na klimatycznym Raise the Roof, w tak zwanym międzyczasie wydawali także jako wykonawcy solowi. Jednak to właśnie od pierwszego spotkania Plant na dobre wszedł do świata Americany - i zdaje się go nie opuszczać aż do dziś.

Na stadionach mi nie zależy

Jest to słyszalne tak na świetnym Carry Fire z 2017 roku, jak i na najbardziej już aktualnym autorskim wydawnictwie artysty. Ten dopiero po aż ośmiu latach postanowił zamknąć się w studiu z kimś innym, niż Krauss i tamtą ekipą, zbierając wokół siebie zespół, z którym występuje i pojawia się już od około 6 lat - Savin Grace, który tworzą Suzi Dian (wokal), Oli Jefferson (perkusja), Tony Kelsey (gitara), Matt Worley (banjo, smyki) i Barney Morse-Brown (wiolonczela).

Całe wydawnictwo to zbiór dziesięciu coverów utworów innych artystów - Plant obrał więc twórczo podobny kierunek do tego, który mogliśmy usłyszeć na Raise the Roof. Słuchając Saving Grace trudno nie mieć z tyłu głowy myśli, że brzmi to wszystko interesująco, łagodnie, ale przy tym niezwykle bezpiecznie i nieco wygodnie, gdy człowiek uświadomi sobie, że na płycie nie ma żadnego autorskiego utworu artysty, a jego jedynym wkładem pozostaje dodanie własnych elementów do pieśni tradycyjnych: I Never Will Marry oraz Gospel Plough

Jednak już w wywiadach udzielonych przed premierą płyty, Plant otwarcie mówił, że obecnie jedyne, na czym mu zależy, to działanie tylko i wyłącznie w zgodzie z samym sobą. Muzyk otwarcie deklaruje, że nie zależy mu już na tym, aby zapełniać stadiony (stąd odrzucenie propozycji występu na "Back to the Beginning"). Mając 77 lat i tytuł jednego z najważniejszych muzyków w historii, Plant robi już tylko to, co chce.

Tego właśnie wyrazem jest wydany 26 września b.r. dwunasty studyjny album Roberta Planta. Choć nie do końca, gdyż oficjalnie jest on podpisany jako wykonywany przez duet Robert Plant with Suzi Dian. Wokalistka pełni niezwykle ważną rolę na całej płycie, a jej wokal przewija się w każdym utworze, wyraźnie wybijając się na pierwszy plan w takich kompozycjach, jak Higher Rock czy Too Far From You. 

Płyta Saving Grace to zbiór niezwykle klimatycznych utworów, w których dominującą rolę pełni delikatna, akustyczna gitara (jedynie momentami nabierająca mocy) oraz bas. Całość to kolejny już od Roberta Planta przepiękny ukłon w kierunku klasycznego folka i brzmienia muzyki bluegrass. Wydawnictwo powstało w czasie pełnym niepokojów, w okresie pandemii COVID-19, gdy Plant i jego zespół mogli swobodnie pracować w zamknięciu, w domku na angielskiej wsi. Ten sielski nastrój da się wyczuć chociażby w It's a Beautiful Day Today czy w napędzanym banjo Soul of a Man.

Saving Grace to kolejny rozdział w kierowanej Americaną muzycznej podróży Roberta Planta. To następny już wyraz jego muzycznej i artystycznej wolności. Ta przebiega w spokoju, w tle brzmienia harmonijnych dźwięków, w towarzystwie muzyków pełnych pasji, z którymi Robert Plant rozumie się niemal bez słów. Nowe wydawnictwo artysty to dzieło raczej dla koneserów, dla jego najwierniejszych fanów, a nie dla osób, które liczą na to, że za sprawą nowości od Roberta Planta przeniosą się około 50 lat wstecz, aby przypomnieć sobie ducha Led Zeppelin. Po Saving Grace zdecydowanie warto sięgnąć - i dokładnie wsłuchać się w całość.

Ocena albumu: 8/10

Najlepsze utwory z albumu: "Higer Rock", "It’s A Beautiful Day Today", "Too Far From You", "Ticket Taker"