W tym roku minęło pięć lat od śmierci Kory. Legendarna artystka odeszła 28 lipca 2018 roku w wieku 67 lat. W 2013 roku u Kory zdiagnozowano nowotwór jajnika z przerzutami do otrzewnej. Gwiazda przeszła chemioterapię i już trzy lata później udało się jej osiągnąć remisję. Niestety, choroba wróciła, doprowadzając do nagłego pogorszenia się stanu artystki, a ostatecznie do jej śmierci.
Pamięć o Korze wciąż trwa. W tym roku ukazała się książka Się żyje. Kora, autorstwa Katarzyny Kubisiowskiej, która spotkała się z bardzo dużym zainteresowaniem. Kilka miesięcy po premierze pozycji Wydawnictwo Znak ogłosiło, że podpisało umowę z ATM Grupa na jej ekranizację. Bardzo szybko w temacie pojawiły się kontrowersje, gdyż synowie artystki ogłosili, że wbrew oświadczeniu wydawnictwa, Ci nie zostali zaangażowani w cały projekt. Starszy syn Kory z małżeństwa z Markiem Jackowskim, Mateusz Jackowski dodał, że umowę najpewniej podpisał wdowiec po gwieździe, Kamil Sipowicz i zapowiedział podjęcie kroków prawnych. Okazuje się, że Panowie i tak spotkają się w sądzie.
Walka o spadek po Korze
Okazuje się, że mężczyzna postanowił raz na zawsze rozwiązać kwestię spadku po Korze. Artystka nie pozostawiła po sobie testamentu i jak mówi Jackowski, nie udało mu się w sprawie dziedziczenia dojść do porozumienia z wdowcem. Jak zaznacza mężczyzna w rozmowie z magazynem "Fakt", wszystko to jest dużo bardziej skomplikowane, gdyż Sipowicz przez lata był także producentem i wydawcą materiału, zarówno Kory, jak i Marka Jackowskiego i pojawiła się konieczność uregulowania właśnie tych kwestii, co jest możliwe w najbardziej satysfakcjonujący sposób na drodze prawnej.
Mateusz Jackowski nie ukrywa, że cała sytuacja jest dla niego wyjątkowo niekomfortowa i jest on zdania, że w ogóle nie powinna mieć miejsca. Dodaje także, że wciąż liczy na to, że pojawi się wola osiągnięcia porozumienia z drugiej strony i wszystko zakończy się sprawnie i szczęśliwie.
Mam nadzieję, że jednak w miarę szybko dojdziemy do pozytywnego rozwiązania tych spraw. Tego konfliktu w ogóle nie powinno być. Uważam, że mam obowiązek dbania o dorobek artystyczny moich rodziców, a także o ich dobre imię - mówi Mateusz Jackowski.