Najgorsze okładki Świata 57

i

Autor: materiały prasowe

Komary i świętokradztwo. Najgorsze okładki świata #57

2023-09-19 15:04

Są okładki, które szokują, są takie, które bawią, a inne potrafią nawet wprawić w zażenowanie. Patrząc jednak na „Mosquito” z 2013 roku grupy The Yeah Yeah Yeahs pozostaje jedynie zakrzyknąć w przypływie emocji: „kto na to pozwolił?” Postaramy się tego dowiedzieć i zrozumieć jak można dobry album popularnej grupy opatrzyć takim koszmarkiem.

Amerykańska grupa indie rockowa The Yeah Yeah Yeahs ostatnią płytę wydała w 2022. Wcześniej jednak kazała fanom czekać na album długie 9 lat. To w branży cała epoka, w czasie której wiele trendów może przyjść i odejść, a po tak długiej nieobecności ciężko znów wbić się na szczyt. A grupa The Yeah Yeah Yeahs była naprawdę wysoko, wymieniano ją jako jeden z najlepszych zespołów swoich czasów, odebrali szereg nagród, a do innych zdobywali nominację. Jednak zaraz po albumie „Mosquito” nadeszło wyciszenie.

Czy winna była oferta muzyczna grupy? A może paskudna okładka wywołała kontrowersje i odsunęła fanów od zespołu? Ani to, ani tamto. Niedługo po wypuszczeniu „Mosquito” skończył się czas obowiązywania kontraktu z wydawcą kapeli, firmą Interscope. The Yeah Yeah Yeahs nagrali pod jej skrzydłami cztery albumy, dorobili się wielu nagród, zdobyli nominację do Grammy. Jednak gdy oddali należne biznesowi postanowili zrobić sobie przerwę, choć nie od muzyki. Każde z trojga artystów skupiło się na własnych osobnych projektach. Gdy wrócili, związali się z niezależną wytwórnią Secretly Canadian.

Wróćmy jednak do czasów „Mosquito”. To album, na którym muzycy postanowili pokazać jak wiele mogą zrobić za pomocą bardzo oszczędnych środków wyrazu. W rozmowie z portalem Pitchfork wokalistka Karen Orzolek tłumaczyła jak ograniczenia mogą pomóc w tworzeniu.

- Album jest ekstremalnie lo-fi – opowiadała – mieliśmy gówniany automat perkusyjny, gówniane próbki klawiszy, tony echa na wokalach. Nie ma to prawdziwego dźwięku, charakteru i stylu.

Może i nie ma, ale singiel „Sacrilege”, promujący płytę, zdobył szereg nagród i świetnie broni się po latach.

Oprócz tego na brzmienie płyty wpływ miały prywatne doświadczenia artystów. Karen określiła to jako „mroczny czas”, a muzyka była ich sposobem na próbę pocieszenia i rozweselenia się wzajemnie. Dlatego pozwalali sobie na absurdalny humor lub dziwaczne pomysły. Wystarczy wymienić piosenkę tytułową, która wyraża nieskrywaną nienawiść wokalistki do tych owadów (podpisujemy się pod tym), albo „Area 52” o inwazji kosmitów. Okładka zatem prawdopodobnie jest także bezczelnym pokazaniem wszystkim języka: „robimy tak, bo możemy i co nam zrobicie?”

Bobas umazany zieloną mazią zaczerpniętą ze słoika z nazwą grupy został pochwycony przez ogromne komarzysko, które pewnie za chwile wbije mu swoją ssawkę. Do tego żółte logo oblane zielonym szlamem, rodem z kreskówki Nickelodeon.

Komputerowa grafika powstała w pracowni artysty znanego jako Beomsik Shimbe Shim. To pochodzący z Korei grafik, animator i twórca instalacji artystycznych. Obecnie jest szefem Picto Animation Studios, a w czasach współpracy z The Yeah Yeah Yeahs stworzył dla nich teledysk do tytułowej piosenki. Jego film „The Wonder Hospital” został obsypany wyróżnieniami na branżowych festiwalach. Warto go obejrzeć, by poznać dość pokrętne, ale bardzo ciekawe ścieżki, jakimi kroczy wyobraźnia tego artysty.

Najsłynniejsze antywojenne protest songi / Eska Rock