Maszyna do dymu to za mało. Ten gość strzelał do publiczności dymem marihuany

i

Autor: Instagram / Chucky Chuck

Maszyna do dymu to za mało. Ten gość strzelał do publiczności dymem marihuany

2022-10-12 10:38

Efekty sceniczne na koncercie to klasyka. Maszyna do dymu? Nikogo nie poruszy, choć naprawdę się przydaje. Chyba, że mamy na pokładzie kogoś, kto się po prostu nie przejmuje. Nie zachęcamy, nie promujemy, nie polecamy, ale nie można nie zauważyć "innowacyjności".

To historia ze świata hip-hopu, a nie rocka, jednak zdecydowanie zasługuje na to by pojawić się na naszych łamach. Łączy ją z gitarowym światem miłość do efektów palenia suszu pewnej rośliny o bardzo charakterystycznym wyglądzie listków. Black Sabbath poświęcał jej niejedną piosenkę, Bob Marley wypromował ją jako święte ziele ruchu rastafari, Steppenwold sugerował Wujkowi samowi by "nie deptał trawy". Zatem możemy na tej podstawie zbudować pomost znaczeniowy i wybrać się na koncert rapera o pseudonimie Chucky Chuck.

Måneskin dla Eska Rock!

Ten nie kryjący się absolutnie ze swoją miłością do konopi wykonawca zaskoczył publiczność podczas październikowego koncertu na festiwalu Kushstock. Dodajmy dla jasności, że "kush" oznacza właśnie jedną z odmian marihuany. Jak widać, wykonawca potraktował sprawę bardzo poważnie i dosłownie. Podczas koncertu uruchomiona maszyna do dymu wypuściła owszem dym, ale pochodzący z konopnego suszu. Działo na gandzię to opracowany specjalnie dla niego wynalazek, ale jesteśmy przekonani, że po koncercie rozdzwoniły się telefony z zapytaniami skąd to wziął lub kto mu to zbudował.

Za wynalazek odpowiedzialna jest ekipa ES Smokebusters, która do tego celu połączyła dmuchawę do sprzątania liści z pojemnikami na ziele, które podgrzano za pomocą palników. Efekt? Zobaczcie sami. Festiwal miał miejsce w Kalifornii, gdzie marihuana jest legalna do użytkowania dla osób po 21. roku życia oraz po 18. przy rekomendacji lekarskiej.