Boże Narodzenie to czas, który większość z nas spędza w gronie najbliższych, ciesząc się wspólnymi chwilami i świąteczną atmosferą. Jednak dla osób przebywających w więzieniu, ten okres nabiera zupełnie innego wymiaru. Samotność, tęsknota i brak możliwości dzielenia się radością z najbliższymi są tylko niektórymi z emocji, które towarzyszą im w tym czasie. Maciej Maleńczuk doświadczył tego na własnej skórze w czasach PRL.
Maciej Maleńczuk w PRL trafił do więzienia
Artysta zwany "bardem Krakowa" wielokrotnie wprost wyrażał swoje przekonania. Otwarcie oceniał konkretne partie polityczne, a w 2021 roku wybuchł skandal wraz z oskarżeniem go o uderzenie w twarz działacza organizacji pro-life. Kontrowersyjny Maciej Maleńczuk nie ukrywał się z poglądami już jako młody chłopak. W 1981 roku został skazany na dwa lata więzienia za odmówienie odbycia obowiązkowej służby wojskowej. Trafił do zakładów karnych w Gdańsku i Stargardzie, w których spędził łącznie 560 dni.
ZOBACZ TEŻ: Małgorzata Socha o świętach w jej rodzinie. Zdradziła, co chce przekazać córce
Artysta wspomina Boże Narodzenie za kratami
W rozmowie z redakcją TVN lider grupy Püdelsi i wykonawca utworu "Ostatnia nocka" wrócił pamięcią do świąt obchodzonych w PRL-owskim zakładzie karnym. Jak opowiedział, zaskoczyła go ilość jedzenia zgromadzona wraz z kolegami z celi z paczek nadesłanych przez bliskich.
"Najbardziej wstrząsająca - i oczywiście nigdy tego nie zapomnę - była Wigilia i święta w więzieniu. Ponieważ jakoś tak się złożyło, że wszyscy dostaliśmy paczki i było dwunastu chłopa i pełno żarcia. Tort zrobiliśmy i tak dalej. Pamiętam, że więcej tego żarcia było na stole, niż kiedykolwiek widziałem w domu, a to było więzienie" - opowiedział.
Jak jednak zaznaczył, możliwość zajadania się tortem dotyczyła w więzieniu niewielu. Okazało się, że zaprzyjaźnieni osadzeni w innej celi musieli zadowolić się jedynie suchym chlebem...
Źródło: Maciej Maleńczuk wspomina Boże Narodzenie za kratami. "Najbardziej wstrząsająca była Wigilia""Rozsyłaliśmy ten tort na wszystkie strony za pomocą tak zwanej 'chabety'. To jest taki kawałek kabla, który się rzuca tak, żeby w innej celi go złapali i coś tam można było przekazać. I przekazaliśmy zaprzyjaźnionej celi wielki kawał tortu. Oni na to: 'To my wam teraz przyślemy nasz tort'. I przysłali taką suchą piętkę chleba. Kurczę, nic tam nie mieli na tej celi. Pamiętam, że to zrobiło na mnie duże wrażenie, bo mi się wydawało, że wszyscy tak mają" - opisał.