Lata 90-te to czas, gdy zmęczony amerykańskim blichtrem i wręcz karykaturalnym wizerunkiem rockowych bogów z gitarami rynek muzyczny powiedział „dosyć!” Odpowiedzią z tamtej strony oceanu był grunge, który przywrócił rockowi autentyczność. No, przynajmniej na chwilę, zanim nie pożarły go korporacje medialne, wydawnicze oraz zajmujące się modą, a przejście do mainstreamu odarło go z charakteru i wykorzystało jako paliwo do nowego rodzaju boysbandów. O tym jednak kiedy indziej.
W tym samym czasie w Europie muzyka rockowa wraca do korzeni na Wyspach. W stacjach radiowych, w telewizjach muzycznych zaczyna królować muzyka wyrosła z klubów Londynu, Manchester oraz Birmingham. Nadszedł czas britpopu. Co ciekawe, na kontynencie muzyka i styl kojarzone były ze spokojnymi i zmanierowanymi Brytyjczykami. W samej Wielkiej Brytanii natomiast była to muzyka krewkich chłopaków z pubów, kochających piwo, mecze i rozróbę, zwanymi „lads”. Słuchając spokojnych ballad Oasis trudno w to uwierzyć, ale tak było. O tym zjawisku z pewnością będziemy pisać jeszcze nie raz.
Mając to tło, przenosimy się do Holandii, gdzie w 1985 roku powstaje zespół Hallo Venray. Szukając swojej muzycznej tożsamości wyspecjalizowali się w spokojnych, nastrojowych kawałkach, które dziś z powodzeniem możemy nazwać indie rockiem. Nie za mocno, bez efekciarstwa, bez niepotrzebnej agresji, idealne na podróż samochodem przez deszczową równinę. W ich muzyce jest dużo słodko-gorzkiej nostalgii.
Okładka ich trzeciego albumu, zatytułowanego „The More I Laugh, The Hornier Due Gets” dobrze dopełnia image antyidoli, który grupa przyjęła. Jeśli słowo „rock” kojarzy Wam się z Motley Crue i ich ekscesami, The Rolling Stones albo innymi gigantami, którzy pod najdroższe hotele podjeżdżali luksusowymi limuzynami, by następnie demolować apartamenty w szale alkoholowo-narkotycznym, to tutaj znajdziecie antytezę takiego stylu.
Spokojni ludzie, śpiewający o bliskich każdemu codziennych sprawach, których muzyka nie zdewastuje uszu słuchaczy. Z drugiej strony okładka, która jest anty-gwiazdorska, zamiast prezentować młodych, pięknych, gniewnych, pokazuje miejsca ciał, które panowie często wolą jednak ukryć pod koszulą, szczególnie jeśli nie wyznacza środka idealnie umięśnionego brzucha.
Hallo Venray w połowie lat 90-tych miał swój najlepszy moment kariery, w tym wyjątkowo udany występ na festiwalu Pinkpop. Wraz z przemijaniem mody na britpop i grunge w drugiej połowie dekady ich popularność także topniała, na szczęście jednak nie rozpadli się. Grają i wydają płyty dalej, mając za sobą najwierniejszych fanów. Ostatni album wydali w 2022 roku. Jego okładka nawiązuje do serwetki lub menu z przydrożnej restauracji. Takiej, w której napijesz się dobrej kawy, zjesz ciastko i chwilę odsapniesz. Tak po prostu, bez napinki, normalnie. Taka sama jest muzyka na „Coffee and cake” i bardzo dobrze. W końcu w rocku zawsze chodziło o wolność i podążanie własną drogą, nawet jeśli moda minie.