Już 1 i 2 grudnia w nowojorskim Madison Square Garden dwa ostatnie koncerty w historii zagrać ma zespół Kiss. Świętująca w tym roku pięćdziesięciolecie formacja zdecydowała się wybrać ten moment na to, by ostatecznie pożegnać się ze sceną. Na chwilę obecną pokazy zapowiadają się na dość kameralne, bez udziału gości specjalnych (a już na pewno byłych członków Kiss). Choć Paul Stanley i teraz już także Gene Simmons zgodnie twierdzą, że już za chwilę naprawdę formacja zakończy swoją działalność, to fani mają co do tego sporo wątpliwości i już spekulują, że trasa "End of the Road World Tour" zostanie przedłużona, a jeśli nie, to Kiss grać będzie w ramach innego projektu...
Kiss na rezydenturze w Las Vegas?
Już od kilku miesięcy plotkuje się o tym, że grupa uzyskała propozycję - i zdążyła już ją nawet przyjąć - na rezydenturę w Las Vegas. Plotki na ten temat podsycił sam Simmons, który jednak z czasem wycofał się ze swoich słów. Pogłoski jednak nie milkną i teraz wskazują, że to właśnie Kiss będzie kolejnym, po U2, zespołem, który grać będzie specjalną serię pokazów w nowo otwartym, zupełnie imponującym MSG Sphere.
Na to wszystko postanowił zareagować Paul Stanley. Wokalista od miesięcy nawet nie stara się ukryć tego, że mocno wyczekuje zamknięcia rozdziału pod tytułem "Kiss". W wywiadzie dla UCR Stanley ostatecznie uciął te pogłoski mówiąc, że jemu samemu zależy, żeby jak najszybciej zakończyć ten etap w swoim życiu, w związku z czym nie ma szans na rezydenturę Kiss w Sphere.
Nie mogę o tym rozmawiać w żaden inny sposób, chyba że będę z wami szczery na temat tego, jak się teraz czuję i jak się czuję dzisiaj… Naprawdę nie widzę możliwości, żeby coś takiego miało miejsce. Jeśli o mnie chodzi, skończyliśmy - mówi otwarcie Paul Stanley.
