Jak formowało się The Police? Stewart Copeland dzieli się swoją historią

i

Autor: Wikipedia

Jak formowało się The Police? Stewart Copeland dzieli się swoją historią

2023-10-17 14:19

Dziś perkusista legendarnej formacji jest spokojnym i uznanym muzykiem operowym, gra także rocka, ale o szaleństwie życia w klubach i trasie nie ma mowy. Co innego, gdy razem z dwoma kolegami jako The Police doprowadzali do wrzenia najpierw dziesiątki, potem setki i wreszcie tysiące fanów. Niedawno opublikował swoje pamiętniki pod tytułem „Police Diaries”, które pozwalają nam zajrzeć do tamtych czasów.

Obszerny fragment książki cytuje brytyjski „The Guardian”. W 1976 roku hippisowska rewolucja już dawno odeszła do przeszłości, a w klubach zaczynał wrzeć punkowy zaczyn pierwszej odsłony ten subkultury. Na jesieni w Londynie odbędzie się pierwszy międzynarodowy punkowy festiwal: 100 Club Punk Festival. Ukaże się pierwsza płyta The Ramones, Sex Pistols podpiszą kontrakt z EMI Records i wypuszczą piosenkę „Anarchy in the U.K.”, a The Damned podbije świat debiutanckim singlem „New Rose”. Gdzie w tym wszystkim było The Police?

W tym czasie młody perkusista grał jeszcze w zespole Curved Air. Wspomina jak to w grudniu jego brat Ian wyprawił kolejną imprezę, a jak przekonuje Copeland, robił najlepsze. W pewnym momencie z rozkręconych na pełen regulator głośników leciało to, co wtedy było najmocniejszym odkryciem: punk. Jak pisze Copeland „każda nuta krzyczała by wszystko puścić z dymem!” Do tego wszystkie dzieciaki dosłownie przy tym szalały, panowało poczucie jedności i wyrzutu pozytywnych emocji.

Zafascynowany tymi dźwiękami, energią oraz kulturą DIY („do it yourself” – ang. zrób to sam) perkusista chciał stać się częścią tego kontrkulturowego tsunami. Jak pisze nie miał wątpliwości, że musi być to trio. W końcu Jimi Hendrix grał z dwoma muzykami i jego nagrania zmieniły świat. Podobnie zresztą jak mający równie kultowy status na Wyspach zespół Cream. Zaczął szukać odpowiednich muzyków, jednak to, że chciał wejść w świat punka wcale mu nie pomagało. Wiele kontaktów na samo to słowo odkładało słuchawkę. Wyczyny The Sex Pistols były wtedy uznawane za wyjątkowo obrazoburcze.

Z drugiej strony Copeland nigdy nie odciął się od swojej innej muzycznej miłości – jazzu. Pozwoliło mu to rozglądać się szerzej i tak wypatrzył basistę grupy Last Exit: Gordona Sumnera, który kiedyś ze względu na koszulkę w żółto-czarne pasy dostał ksywkę „Sting” (ang. żądło). Copeland ze sporymi trudnościami, ale jednak zdobył do niego numer od znajomego dziennikarza Phila Sutcliffe (autor wielu poczytnych historii znanych kapel, w tym Queen oraz AC/DC).

Copeland wspominał, że Sting był rozchwytywany i by zatrzymać go przy sobie, cały czas musiał mu przypominać o tym jakie mogą mieć przed sobą perspektywy. Dzięki temu wokalista wkładał więcej potencjału w The Police zamiast rozmieniać się na drobne. Jednocześnie jednak perkusista także tutaj stwierdził by nie nadużywać słowa „punk”, by nie odstraszyć artysty. Stingowi natomiast bardzo podobał się etos DIY i budowanie własnej sztuki oraz marki bez wiążących umów i kontraktów z wielkimi firmami, wolność ekspresji.

- Sting miał bardzo północne podejście do „Wielkiego momentu”, a mój plan na zasadzie „zrób to sam” był spójny z jego etyką zawodową – opowiada Copeland – Nie sprzedawaliśmy się Ważniakowi! Do czasu, gdy zrozumiał komu się sprzedawaliśmy (Londyńscy krytycy) było już za późno. Żaba została ugotowana.

Gdy wokalista przeprowadził się do Londynu Steve zaczął zabierać go na koncerty do słynnego klubu The Roxy, gdzie zobaczyli między innymi Generation X z Billy’m Idolem. To pozwoliło pokazać Stingowi jak wielki potencjał drzemie w punku.

- Nie jest ważny moment kakofonii ten nowej sceny prymitywnej muzyki, to jest mur, po którym moglibyśmy się wspiąć – wspomina Copeland – To prąd, na którym można popłynąć. Warte by ściąć włosy, co Stingo?

Warto było. Wkrótce do duetu dołączy gitarzysta z jazzową fantazją i cała trójka blondynów stworzy zespół, który zmieni oblicze rocka. Najbardziej zaskakujące w tym wszystkim jest to, że dla żadnego z nich ani rock, ani punk, ani nowa fala nie były pierwszymi muzycznymi wyborami. Jednak to jak doskonale potrafili połączyć swój warsztat z nowym brzmieniem pokazuje, że najlepsza sztuka zawsze powstaje na pograniczach i skrzyżowaniach.

Najlepsi wokaliści rockowi wszech czasów - Polska