Tobias Forge

i

Autor: Karol Makurat/REPORTER

Lider Ghost grał kiedyś death metal i... chciałby do tego wrócić

2023-09-07 10:04

Tobias Forge to obecnie jedna z najgłośniejszych postaci szwedzkiego rocka. Jego kolejne wydawnictwa z Ghost, gdzie wciela się w kolejne inkarnacje głowy Antykościoła, odbijają się szerokim echem w mediach, choć ortodoksyjni fani mroczniejszego grania zarzucają mu zbytnią komercyjność. Nawet jeśli jest mu z tego powodu smutno, to wyciera oczy banknotami. Jednak, jak sam przyznaje, gdzieś w sercu została mu miłość do brutalnego podziemia.

Zanim Forge założył Ghost i osiągnął międzynarodowy sukces, eksplorował zupełnie inne strony muzyki. Jako gitarzysta i wokalista grał w zespole Repugnant. Grupa istniała przez około sześciu lat, od 1998 do 2004 roku. W tym czasie udało im się wydać dwa dema, dwie EPki, dwa splity i jeden album. Właściwie to całkiem sporo, jak na sześć lat. Co zatem zadecydowało o ostatecznym rozwiązaniu grupy? Zderzenie z rzeczywistością. Jak mówił w wywiadzie dla „Metal Hammer” lider Ghost, pojawili się w niewłaściwym miejscu i niewłaściwym czasie.

- Poznałem to w brutalny sposób, chcąc z Repugnant pod koniec lat 90-tych grać death metal inspirowany latami 80-tymi byłem zupełnie odklejony od tego, co działo się w tym czasie – tłumaczył muzyk – To złamało mi serce. Chciałem by wydawał nas Roadrunner, byśmy grali przed Slayerem. Nigdy tak się niestety nie wydarzyło, a może na szczęście bo zatrzymywało mnie to przez kilka lat i może gdyby się udało, nie byłoby mnie tu dziś.

Z pewnością wtedy musiało bardzo boleć, ale po latach wychodzi jednak na to, że czasem warto zupełnie zmienić kurs. Razem z Ghost Forge zjeździł cały świat, odebrał wiele nagród, w tym prestiżowe Grammy, a jego wydawnictwa pokrywają się złotem i platyną. Mimo tego przyznaje, że wciąż gdzieś głęboko tkwią w nim death metalowe dźwięki.

- Uwielbiam to, wciąż często tego słucham. Wciąż mam na tym punkcie obsesję z kolekcjonerskiego punktu widzenia – przyznaje wokalista – To jest miejsce, gdzie pozostało moje serce podczas dojrzewania. Dorastałem z różną muzyką, ale wchodzenie w dorosłość było związane w całości i kompletnie zanurzone w takim klimacie. Wciąż tak samo podobają mi się rzeczy, które lubiłem jako 11 i 12-latek. Zacząłem tego słuchać gdy death metal był jak niebezpieczne zwierzę, które mogłeś zobaczyć tylko w jednym sklepie i wciąż na swój sposób go w ten sposób poszukuję.

Czy możemy zatem spodziewać się, że kiedyś ta miłość zmaterializuje się w formie nowego projektu? Nie jest to wykluczone, choć nie wiadomo czy Forge będzie to chciał zamknąć w muzycznej czy innej formie.

- Mam wewnątrz takie bezpieczne miejsce i oczywiście jego wyrazem są rzeczy, które zbieram - tłumaczy – Jednak wciąż czuję ten zew, by na pewnym etapie znów stać się tego częścią. Nie wiem jednak w jakiej formie to się zmaterializuje.

Jeśli nie znacie twórczości Repugnant posłuchajcie jego płyty „Epitome of Darkness”. To muzyka, która spodoba się fanom Slayera, Sodom oraz Celtic Frost, jakże inna od tego, co Forge pisze dzisiaj.

Pol’and’Rock Festival - 10 występów, które przeszły do historii imprezy