Relacja

Coma rozsadziła scenę w Spodku. Oto relacja z katowickiego koncertu grupy

2024-11-25 9:37

Na powrót Comy czekało wielu. W 2024, po pięciu latach przerwy, łódzki zespół ogłosił kilka koncertów i obiecuje, że to nie koniec... 24 listopada 2024 muzycy zagrali w Katowicach. Udowodnili, że są w znakomitej formie, a energia wprost ich rozpiera.

Coma w Katowicach. Oto relacja z koncertu

Niecałe pięć lat musieliśmy czekać aż muzycy Comy ponownie pojawią się na jednej scenie. W grudniu 2019 Piotr Rogucki i spółka powiedzieli "game over", ale na szczęście nie był to "over" na całe życie. Latem zespół zagrał na festiwalach, jesienią z kolei zaprosił fanów do hal. Warszawa, Wrocław i na sam koniec Katowice. Rozpiska nie za długa, ale nie tak dawno łódzka formacja, w mediach społecznościowych, zapowiedziała, że w 2025 także będzie koncertować. I bardzo dobrze. Głód na twórczość Comy jest ogromny, a członkowie grupy są w znakomitej formie. 24 listopada 2024 muzycy wprost rozsadzili scenę znajdującą się w Spodku. 

Katarzyna Nosowska i Piotr Rogucki w zupełnie nowym formacie na polskiej scenie muzycznej

Kiedy Coma ogłosiła powrót, bilety – co nie było żadnym większym zaskoczeniem – szybko znikały. Koncerty, bez żadnych problemów, się wyprzedały. Przyjemnie więc było zobaczyć, jak słynny obiekt w stolicy województwa śląskiego wypełnił się do ostatniego miejsca. Dosłownie. Dawno nie widziałem tak szczelnie nabitego Spodka. 

Grupa weszła scenę kilkanaście minut po godz. 19 (ukłon dla wszystkich, którzy musieli wstać wcześnie w poniedziałek) i rozpoczęła z wysokiego "C", bo od Zaprzepaszczonych sił wielkiej armii świętych znaków. Pewnie mało jest zespołów, które na otwarcie wybrałyby najdłuższy utwór w swojej dyskografii. Coma jednak może tak naprawdę wszystko. Muzycy chętnie z tego przywileju skorzystali. 

Zespół zaprezentował dość przekrojową setlistę. Swoich przedstawicieli miały praktycznie wszystkie albumy (poszkodowany był tylko 2005 YU55, czyli krążek, który po premierze w 2016 wywołał sporo kontrowersji). Usłyszeliśmy więc m.in. Trujące rośliny, Tonację (sygnał z piekła) czy Ekhart, kolejnego "kolosa" w dorobku Comy. Łódzka formacja postawiła przede wszystkim na czad i intensywność (niestety, nie zawsze nagłośnienie przez to dawało radę, zwłaszcza na początku). Nic dziwnego, że pod sceną nie raz był prawdziwy "kocioł", do tego zresztą zachęcał Piotr Rogucki ku uciesze fanów. 

Publiczność mogła być też zadowolona ze sporej ilości gości. W Warszawie i Wrocławiu było po jednym, a w Katowicach aż trzech. W Spadam grupę wsparł Patryk Pietrzak, który rozpoczął zresztą granie w niedzielne popołudnie. Później Coma zaprosiła na scenę młodą wokalistkę Zalię, a jej głoś mogliśmy usłyszeć w Lajkach. Największa niespodzianka nastąpiła jednak chwilę przed bisami. No, bo kto mógł się spodziewać, że Coma wykona utwór Nikt tak pięknie nie mówił, że się boi miłości z repertuaru Pidżamy Porno i to w dodatku z Krzysztofem "Grabażem" Grabowskim? Pewnie takiej osoby w Spodku nie było. A jak się okazało: był to strzał w "dziesiątkę". Fani chóralnie odśpiewali nie tylko refren tej legendarnej kompozycji. 

Po tym nastąpił najbardziej magiczny moment całego koncertu Comy, czyli Sto tysięcy jednakowych miast. Zgodnie z tradycją, publiczność usiadła, a na trybunach pojawiły się również światełka z telefonów. Moment magiczny, który zrobił wrażenie nawet na jednym z ratowników medycznych uwieczniającym całość za pomocą swojego smartfona. Po 18 utworach zespół zszedł ze sceny, a Spodek zrobił "standing ovation". Po krótkim oczekiwaniu muzycy zaprezentowali jeszcze trzy numery: Odwołane, Los cebulę i krokodyle łzy (chyba najgoręcej przyjęty z całego zestawu) oraz Leszka Żukowskiego. Po takim finale nikt nie mógł wyjść z katowickiej hali z poczuciem niedosytu. 

Comeback Comy okazał się bardzo skuteczny. Pewnie można było mieć jakieś wątpliwości, kiedy zespół ogłaszał powrót, czy to przypadkiem nie jest wyłącznie skok na kasę. Obawy okazały się bezzasadne. Dlatego tym bardziej się cieszę, że muzycy zapowiedzieli koncerty na przyszły rok. Mam nadzieję, że to się jeszcze rozwinie i doczekamy się także następnego albumu... Być może zbytnio się rozpędzam z tymi marzeniami, ale myślę, że nie tylko ja takowe mam. 

Setlista: 

  1. Zaprzepaszczone siły wielkiej armii świętych znaków
  2. Trujące rośliny
  3. Proste decyzje
  4. Transfuzja
  5. Tonacja (sygnał z piekła)
  6. Deszczowa piosenka
  7. Pierwsze wyjście z mroku
  8. Ekhart
  9. Zbyszek
  10. Spadam (gościnnie: Patryk Pietrzak)
  11. Schizofrenia
  12. Skaczemy
  13. System
  14. Meluzyna
  15. Lajki (gościnnie: Zalia)
  16. Za chwilę przestaniemy świecić
  17. Nikt tak pięknie nie mówił, że się boi miłości (gościnnie: Krzysztof "Grabaż" Grabowski)
  18. Sto tysięcy jednakowych miast
  19. Odwołane
  20. Los cebula i krokodyle łzy
  21. Leszek Żukowski

P.S. Na koncercie w Katowicach supportami Comy byli: Patryk Pietrzak oraz formacja L.Stadt. 

Oto najlepsze albumy w dorobku Comy: