Był nominowany do Oskara za piosenkę do Buntownika z wyboru. Jego śmierć wciąż pozostaje zagadkowa

i

Autor: Wikipedia

Był nominowany do Oskara za piosenkę do "Buntownika z wyboru". Jego śmierć wciąż pozostaje zagadkowa

2023-12-11 15:40

To jeden z tych artystów, którzy mieli ogromny potencjał i zapowiadali się doskonale, ale „coś” się wydarzyło i ich kariera po mocnym starcie nie poszła dalej właściwym tropem. Elliott Smith zmarł w tragicznych okolicznościach, które do dziś pozostają trudne do zrozumienia.

Wychował się na południu USA, był jednym z wielu młodych ludzi z gitarą, talentem i wielkimi marzeniami. Przez pewien czas grał w zespole rockowym Heatmiser, jednak już po 3 latach poszedł własną drogą. W połowie lat 90-tych, gdy tryumfował grunge Smith pisał spokojne, delikatne piosenki i na żywo wykonywał je na akustycznej gitarze, bez towarzyszenia zespołu. Nie była to muzyka dla wkurzonych dzieciaków, znudzonych plastikiem i nie wierzących w mity Amerykańskiego Snu, które sprzedawali im rodzice.

Z drugiej strony nie był bliski popowi i muzycznemu rynkowi. Jego delikatnie i depresyjne utwory wydawały się ucieleśnieniem introwertyzmu. Zarówno pierwszy, zatytułowany jego nazwiskiem, jak i drugi „Either/Or” którego tytuł zapożyczył od duńskiego filozofa Sørena Kierkegaarda, przedstawiały go jako szalenie wrażliwą i niebanalna osobę, ale jednocześnie zaprzeczenie jakiejkolwiek rockowej gwiazdorki. Spokojna gitara i wielopiętrowe harmonie wokalne – to były jego znaki rozpoznawcze.

Od wczesnej młodości muzyk zmagał się z problemami ze zdrowiem psychicznym. Zdiagnozowano u niego ADHD oraz chroniczną depresję. Już wtedy, czyli w połowie lat 90-tych, próbował ratować się mieszanką alkoholu i antydepresantów, a jak wiemy takie koło ratunkowe ma skuteczność betonowych butów.

Szczęście uśmiechnęło się do muzyka gdy reżyser Gus Van Sant wybrał go do na ścieżkę dźwiękową „Buntownika z wyboru”. Smith miał dzięki temu okazję współpracować choćby z Dannym Elfmanem. To wybitny kompozytor muzyki filmowej, ulubiony współpracownik reżysera Tima Burtona, obaj panowie w tamtych czasach byli na fali wznoszącej. Smith dodał do filmu swoje utwory i napisał nowy: „Miss Misery”, który stał się przebojem i dostał nominację do Oskara. Elliott zagrał ten kawałek na gali w 1998 roku.

Taka nominacja powinna otworzyć mu drzwi do wielkiej kariery i pomóc w walce z własnymi demonami. Jednak świat czerwonego dywanu i blichtru nie był dla niego.

- Oskary to bardzo dziwne show, gdzie set obejmował tylko jedną piosenkę, ściętą do dwóch minut, a na publiczności siedziało mnóstwo ludzi, którzy nie przyszli by mnie słuchać – wspominał w rozmowie z „Boston Globe” – Nie chciałbym żyć w tym świecie, ale fajnie było pochodzić po Księżycu przez jeden dzień.

Owszem, sukces „Either/Or” sprawiły, że kolejny album mógł wydać pod szyldem DreamWorks, ale to wcale nie zmniejszyło problemów dręczących muzyka. Często otwarcie mówił o odebraniu sobie życia, a raz nawet targnął się na nie skacząc z urwiska w Północnej Karolinie. Spadł na drzewo, które złagodziło upadek, jednak został poważnie ranny. Współpracujący z nim producenci wspominali, że mimo tego, że miał coraz więcej fanów i piął się po szczeblach kariery, Smith był zżerany od środka przez depresję.

Dwóm kolejnym płytom, „XO” oraz „Figure 8” towarzyszyły coraz częstsze ataki, do depresji dołączyła paranoja, a wisienką na torcie był alkohol i narkotyki. Ostatni koncert zagrał w Salt Lake City, w 2003 roku, zakończył go piosenką „Long, long, long” The Beatles. Oto jej wykonanie z tego samego roku, ze styczniowego koncertu w Los Angeles.

Smith zmarł 21 października 2003 roku, mając 34 lata. Przyczyną śmierci były dwie rany kłute nożem, które miał zadać sobie sam. Znajdował w mieszkaniu ze swoją partnerką, Jennifer Chiba. Kłócili się i kobieta zamknęła się w łazience. Usłyszała krzyk, otworzyła i zobaczyła Smitha z nożem wbitym w pierś. Wyciągnęła narzędzie, Elliott opadł na podłogę, kobieta wezwała pomoc. Wokalista zmarł w szpitalu, pozostawił po sobie jedynie przyklejoną żółtą karteczkę przy łóżku z tekstem: „Przepraszam, całuję. Elliott. Boże wybacz mi.” 

Po śmierci muzykowi hołd składały dziesiątki artystów z całych Stanów Zjednoczonych, w tym Pearl Jam oraz Third Eye Blind. Jedne nagrywały jego covery, inne pisały o nim piosenki. Liceum, które ukończył ufundowało tablicę pamiątkową na jego cześć, a fani na ścianie Solutions Audio, gdzie powstawała okładka „Figure 8” pisali dziesiątki pozdrowień, wspomnień i epitafiów. Wśród części fanów okoliczności zgonu wciąż budzą wiele wątpliwości, niektórzy nie wierzą byłej partnerce Smitha i podejrzewają ją o zabójstwo. Nie ma jednak na taki obrót spraw dowodów. 

Pośmiertnie wydano jeszcze jeden album Smitha zatytułowany „From a Basement on the Hill”. Znalazły się na nim utwory, których szkice powstały za życia artysty. Została bardzo wysoko oceniona przez krytykę, a fani do dziś mawiają, że jest ona odpowiednikiem listu pożegnalnego, którego Smith po sobie nigdy nie zostawił.

Człowiek Warga ujawnia na co jest chory. | MELINA ESKA ROCK