Black Sabbath i historia powstania krążka Sabotage
W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku nikogo nie dziwiło, że dany zespół wypuszczał płytę za płytą. Muzycy Black Sabbath w okresie 1970-1973 nagrali pięć studyjnych krążków. Ponadto mnóstwo koncertowali. Tak zabójcze tempo w końcu odbiło się na ich formie: fizycznej i psychicznej. – Musieliśmy wrócić do domu na kilka tygodni i poczuć się w końcu normalnie – powiedział, w rozmowie z magazynem Classic Rock, basista Geezer Butler.
W 1974 zespół dał "zaledwie" nieco ponad 50 koncertów (najważniejszy występ odbył się w kwietniu na festiwalu California Jam, który zgromadził ok. 200 tys. osób). Był to także pierwszy rok, w którym na rynku nie ukazało się żadne premierowe wydawnictwo od Black Sabbath. Muzycy musieli od siebie trochę odpocząć. – Po tych wszystkich trasach mieliśmy już serdecznie dość swojego towarzystwa. A że przestaliśmy spędzać razem czas, problemy gromadziły się w naszych głowach i przestawaliśmy się ze sobą komunikować – wspominał wokalista Ozzy Osbourne w swojej autobiografii Ja, Ozzy.
To wszystko nie oznaczało jednak, że w obozie grupy nic się zupełnie nie działo. Członkowie Black Sabbath zorientowali się wówczas, że są oszukiwani przez menedżera Patricka Meehana, który był także ich wydawcą. – Co prawda wysyłał nam forsę, obojętnie o co i kiedy go poprosiliśmy, ale wszystko się znajdowało poza naszą kontrolą. Każdy z nas powinien mieć własne konto bankowe, ale nikt nam ich nie założył. Trzeba się było pofatygować do jego biura i tam prosić, dajmy na to, o tysiaka – dodawał Osbourne.
Zespół zdecydował się więc go zwolnić. Rezultatem była długotrwała batalia prawna, która mocno dała w kość muzykom Black Sabbath. – Przez większość czasu, gdy nie byliśmy na scenie ani w studiu, siedzieliśmy w kancelariach prawnych, próbując wywinąć się od wszystkich naszych kontraktów – przyznał Butler w rozmowie z Danem Epsteinem w 2001. Po drodze natomiast grupa podpisała umowę z nowym managementem. Za dalszą karierę BS miał odpowiadać Don Arden, ojciec przyszłej żony Osbourne’a.
Polecany artykuł:
Chaos prawny sprawił, że nagrywanie szóstego albumu zajęło grupie znacznie więcej czasu niż miało to miejsce przy poprzednich wydawnictwach (wokalista – ironicznie – napisał w swojej autobiografii, że tworzenie Sabotage trwało "ok. czterech tysięcy lat"). Całość została stworzona ponownie w Morgan Studios w Willesden w północno-zachodnim Londynie pod czujnym okiem współproducenta Mike’a Butchera (był inżynierem dźwięku przy Sabbath Bloody Sabbath), który działał na tym polu z gitarzystą Tony’m Iommim. Zespół poświęcił pracom cztery miesiące, które zostały podzielone na kilkutygodniowe sesje. Założenie było proste: Sabotage miał być "prawdziwie rockowym albumem”. Według Iommiego poprzednik tego kryterium nie spełniał.
Efektem był krążek, który brzmiał naprawdę mocno. – Brzmienie mojej gitary było ostrzejsze. Było to spowodowane całą irytacją, którą odczuwaliśmy z powodu całej tej sprawy z zarządem i prawnikami – wspominał gitarzysta Black Sabbath dla Classic Rocka. Zespół nie zrezygnował jednak z eksperymentowania (wystarczy wspomnieć "dziwaczny" Supertzar).
Miesiąc po zakończeniu nagrań w Londynie, Butcher poleciał do Nowego Jorku, aby zająć się miksem i masteringiem Sabotage. Album ukazał się na rynku 28 lipca 1975. Choć nie okazał się tak dużym sukcesem, jak wcześniejsze wydawnictwa (28. pozycja w USA i 7. w Wielkiej Brytanii), to zyskał uznanie. Dziennikarz magazynu Rolling Stone stwierdził nawet w swojej recenzji, że to ich "najlepszy album od czasu Paranoid". Mimo, że Sabotage nie zawsze jest wymieniany wśród największych dzieł Black Sabbath, to wielu fanów grupy ceni krążek z 1975 i uważa, że jest dość niedoceniany. Nie brakuje też głosów, że to ostatni wielki album klasycznego składu... Trzeba przyznać, że nie jest to zbyt kontrowersyjna opinia.
Jakie ciekawostki skrywa album Sabotage? Tego dowiecie się z galerii, którą umieściliśmy na samej górze niniejszego artykułu.