Zestawienie liczb jest naprawdę ciekawe, choć niestety nie przynosi optymistycznych prognoz. Zaludnienie Ziemi wciąż rośnie, choć nie brakuje miejsc dotkniętych poważnym problemem starzejących się społeczeństw. Globalnie ludzka populacja jeszcze w tym roku ma sięgnąć historycznej granicy 8 miliardów. Jako datę graniczną wyznaczono 15 listopada. Przyrost oczywiście będzie postępował i jeśli pozostaniemy na tym kursie, to w 2050 na Ziemi mieszkać będzie 9,7 miliarda ludzi, a w 2100 populacja sięgnie 10,4 mld.
Czynnikami, które na to wpływają jest choćby statystycznie rosnąca długość życia. Od 1990 wzrosła ona średnio aż o 9 lat. Do 2050 ma ona wynosić średnio 77,2 lat. Tym, co z pewnością stanie ludzkości na przeszkodzie w rozwoju jest spadająca liczba urodzeń, niezależnie czy z powodu bezpłodności czy bezdzietności (albo jej ograniczenia) z wyboru. Podczas gdy w 1950 pojedyncza kobieta rodziła średnio piątkę dzieci. W 2021 było to już 2,3 a w 2050 analitycy spodziewają się, że ten wskaźnik wyniesie 2,1.
Jednocześnie prognozy wskazują na starzenie się społeczeństw. W tym roku liczba osób po 65. urodzinach wynosi średnio około 10%. Do 2050 ten odsetek wzrośnie do 16%. Wzrośnie zatem liczba osób starszych, spadnie dzietność, globalnie ludzkość będzie się starzeć. Już teraz autorzy raportu zwracają uwagę, że powinien to być sygnał dla rządów by zadbać o odpowiednią politykę senioralną, zarówno pod kątem standardu życia jak i dostępności ochrony zdrowia i usług.
Polecany artykuł:
Wśród krajów, które do 2050 odczują największe spadki zaludnienia analitycy wymieniają Bułgarię, Łotwę, Litwę, Serbię i Ukrainę. Ich populacje mogą zmniejszyć się nawet o 20%. Możemy spodziewać się także wzmożonych migracji z krajów rozwijających się do tych bogatszych i bezpieczniejszych. Motorem migracji będą także zmiany klimatyczne wpływające na warunki życia i gospodarkę. Istotnym czynnikiem jest tutaj także COVID-19. W przypadku migracji pandemia stałą się poważnym czynnikiem hamującym, zamykając nas na terenie miast, krajów i mieszkań. Wstrzymane loty, odwołane połączenia i izolacja były często barierą nie do przekroczenia dla migrujących. Z drugiej strony pchające ich do zmiany miejsca czynniki takie jak wojny, ekonomia lub prześladowania polityczne i etniczne niestety nie wygasają, a wręcz przeciwnie. Jeszcze pół roku temu nikt nie spodziewałby się konwencjonalnej wojny w środku Europy i milionów uciekających z Ukrainy.
Lektura omówienia raportu jest naprawdę bardzo ciekawa. Mamy nadzieję jednak, że poza dziennikarzami i kilkoma dziesiątkami zainteresowanych przeczytają go przede wszystkim politycy i ekonomiści stojący za najważniejszymi decyzjami w gospodarce. To oni mogą wpłynąć na to by już teraz ubezpieczać się na wypadek nadchodzących zagrożeń.